Priorytetowo potraktowano zwiększenie przyczepności oraz ograniczenie limitów toru poprzez bardziej agresywny charakter krawężników i to właśnie one wywołały najwięcej emocji i kontrowersji. W trakcie wolnych treningów kilkukrotnie uszkodził samochód Max Verstappen obarczając winą wspomniane krawężniki. Co ciekawe, komentarze holenderskiego kierowcy nie spotkały się z przychylnością pozostałych zawodników. Krytyki było sporo, również wewnątrz zespołu Red Bull. Typową odpowiedzią było stwierdzenie, że pozostając na torze charakter krawężników nie stanowi problemu. Trochę wyglądało na to jakby oceniano wypowiedzi Maxa przez pryzmat jego wieku. Verstappen miał jednak sporo racji co dobitnie udowodniła sobota.
Seria dramatycznych incydentów spowodowanych właśnie nowymi krawężnikami zaczęła się na sobotnim wolnym treningu od poważnego wypadku Rosberga tuż za zakrętem numer 2. Paradoksalnie jest to najwolniejszy punkt na całym torze. Samochód został na tyle mocno uszkodzony, że zespół miał spore problemy, aby zdążyć z odbudowaniem bolidu na kwalifikacje. W rezultacie Nico wyjechał dopiero w 6-tej minucie Q1. Nie miał oczywiście problemu z przejściem do kolejnych odsłon kwalifikacji, ale ze względu na ograniczony czas mechanicy musieli wymienić również skrzynię biegów w samochodzie Rosberga co oznaczało przesunięcie o 5 miejsc na starcie.
W samym Q1 incydentów wynikających z problematycznych krawężników było więcej. Zawieszenie uszkodził w swoim samochodzie Perez, a w końcówce pierwszej części kwalifikacji doszło do groźnie wyglądającego wypadku Kwiata. Kolejne uszkodzone zawieszenie w bolidzie Toro Rosso oznaczało natychmiastową utratę kontroli i kontakt z barierami. Wygląda więc na to, że niemal każdy najazd na krawężnik kończy się uszkodzeniem zawieszenia. Oczywiście nie można nic zrobić z tym problemem w trakcie trwania Grand Prix, ale pod kątem przyszłego roku zmiany są wręcz konieczne. Zbyt duże nie jest bowiem jedynie ryzyko defektów, ale poziom bezpieczeństwa jest zdecydowanie obniżony.
Wyjątkowo dużo emocji budziła ostateczna odsłona kwalifikacji – Q3. Po nagłych opadach deszczu w Q2 tor był całkowicie mokry jednak szybko podsychał. Q3 trwa zdecydowanie za krótko, aby można było mówić o w pełni suchej nawierzchni w ostatnich minutach treningu jednak tor z każdą sekundą był coraz szybszy, a moment przejścia na opony typu slick okazał się w dużej mierze intuicyjny. Pierwsze bolidy wyjechały na gładkich oponach na 4 minuty przed końcem. W takich warunkach klasyfikacja ulegała ciągłym zmianom. Na pewno były to najbardziej emocjonujące kwalifikacje tego sezonu.
ZOBACZ WIDEO Sklep z pamiątkami w Rio jest. Czy zdążą z metrem? (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Pozycje startowe były dość nietypowe również ze względu na kary. Wymiana skrzyni biegów była bowiem konieczna nie tylko w przypadku Rosberga, ale również Vettela. W efekcie z rewelacyjnego, drugiego pola startowego ruszał Nico Hulkenberg. Jednak bezpośrednio po starcie stracił swoją pozycję. W trakcie pierwszych okrążeń bardzo dobrze plasował się z kolei Jenson Button. Dawno nie widzieliśmy bolidu Mclarena jadącego na drugiej pozycji. Szybkościowo samochód odstawał od jadących za Buttonem Raikkonena, Rosberga, czy Verstappena. To z kolei umożliwiło szybkie rozbudowanie przewagi przez Hamiltona.
Na specjalną uwagę w pierwszej części wyścigu zasługiwała jazda Rosberga. Po nałożonej karze za wymianę skrzyni biegów Niemiec postawił wszystko na jedną kartę. Bardzo szybko uporał się nie tylko z Hulkenbergiem, ale również z Buttonem, co oznaczało awans na 3-cie miejsce. Jednak w chwilę potem Nico zjechał na wyjątkowo wczesną wymianę opon. Powrócił na tor na 12-tej pozycji i równie konsekwentnie zaczął przebijać się do przodu regularnie poprawiając najlepszy czas okrążenia w wyścigu. De facto pomiędzy okrążeniami 13, a 18 mieliśmy całą serię najlepszych czasów w wykonaniu Rosberga.
Ten progres pozycji biorąc pod uwagę wczesny pit stop był świadomym założeniem i jedyną szansą na nawiązanie walki o zwycięstwo w końcówce wyścigu. Rosberg wywiązał się z tego zadania znakomicie. Przez kilka okrążeń z rzędu jechał o sekundę szybciej niż Hamilton ze względu na dużo większy przebieg opon Lewisa. Poprawiał więc jednocześnie nie tylko pozycje, ale przede wszystkim konsekwentnie zmniejszał dystans do lidera, który na pierwszą wymianę zjechał wyjątkowo późno, bo dopiero na 22-gim okrążeniu.
[nextpage]Tak samo jak w przypadku Rosberga zużyte opony ultrasoft wymieniono na soft, czyli najtwardsze z dopuszczonych do GP Austrii. Nie był to jednak udany pit stop. Problem z wymianą tylnego, lewego koła oznaczał opóźnienie na tyle duże, iż po wyjeździe na tor Hamilton znalazł się za Rosbergiem, a tuż przed Verstappenem. Liderem pozostawał Vettel, który jako jedyny z czołówki nie zjeżdżał dotąd na wymianę opon. Rosberg konsekwentnie zbliżał się do Vettela, który pomimo bardzo zużytych opon nie zjeżdżał. Na 27-ym okrążeniu tylna opona w bolidzie Ferrari pękła i po kontakcie z bandą Vettel zatrzymał się przed zakrętem numer 1. Konieczna była zatem neutralizacja i wyjazd na tor samochodu bezpieczeństwa. Wypadek kierowcy Ferrari był ewidentnym błędem taktycznym zespołu. Założono, że jedyną szansą na dobry wynik przy starcie z odległej pozycji jest postawienie na jeden pit stop. Ta strategia niosła ze sobą duże ryzyko, którego efekty zobaczyliśmy właśnie na wspomnianym okrążeniu. Taki przebieg na oponach supersoft na torze, na którym dominują średnie i szybkie zakręty jest czystą loterią.
Neutralizacja trwała 5 okrążeń, a wznowienie wyścigu wypadło bardzo pomyślnie dla Rosberga. Niemiec z wysokim kunsztem poradził sobie ze startem lotnym nie tylko utrzymując prowadzenie, ale zwiększając przewagę nad Hamiltonem do ponad sekundy. To było na tym etapie kluczowe, ponieważ od razu był w stanie wyjść ze strefy DRS czyniąc ewentualne próby ataku mało realnymi. Dzięki temu Nico mógł stopniowo powiększyć przewagę do ponad 2 sekund i to pomimo starszych o 11 okrążeń opon od Hamiltona. Na 38-ym okrążeniu pojawiły się pierwsze krople deszczu. Prognozy dawały duże szanse dla opadów jednak wyścig pozostał do końca suchy. Emocje zaczynają wyraźnie narastać od 40-ego okrążenia, kiedy wchodzimy w etap otwartej walki pomiędzy kierowcami Mercedesa. Zdecydowanie szybciej zaczął jechać Hamilton zmuszając w ten sposób Rosberga do drobnego błędu. Dzięki temu dystans zmniejszył się do niecałej sekundy. Lewis był zachęcany przez zespół do ataku i właśnie wtedy… zjechał na kolejny pit stop.
Taka strategia była sporym zaskoczeniem podejrzewam, że również dla konkurencji. Bardzo późna pierwsza wymiana opon sugerowała bowiem wyraźnie taktykę jednego pit stopu. Na kolejnym okrążeniu zjechał również Rosberg co oznacza, że oba Mercedesy w końcówce wyścigu dysponowały oponami o niemal identycznym przebiegu, ale różnej charakterystyce. W moim przekonaniu jest to ważne i dużo mówiące o wysokim poziomie konkurencji pomiędzy dwiema stronami garażu Mercedesa. Lewis dostał bowiem opony soft, czyli najtwardsze z możliwych, z kolei Nico supersoft, a więc o jeden stopień bardziej przyczepne, ale o potencjalnie krótszej żywotności.
Ewidentnie była to autonomiczna decyzja inżynierów obydwu kierowców. Hamilton nie omieszkał oczywiście niemal natychmiast po wyjeździe z boksów dopytać z jakiego powodu dostał inne opony niż Rosberg. Otrzymał krótką, ale za to bardzo pewną siebie odpowiedź, iż dostał opony lepsze, które na ostatnich kilometrach wyścigu dadzą mu sporą przewagę. I tak też było z tym, że trzeba pamiętać, iż ze strategicznego punktu widzenia pierwsza część wyścigu była dużo lepiej rozegrana w przypadku Rosberga. Przez tak późny pierwszy pit stop Hamilton stracił bardzo dużo. Tymczasem liderem wyścigu niespodziewanie został Verstappen. Niewątpliwą zaletą samochodu Red Bulla jest dość ekonomiczne obchodzenie się z oponami. To daje spore możliwości strategiczne.
Dzięki temu możliwe było zwycięstwo Holendra w Barcelonie i w Austrii próbowano zrealizować podobny scenariusz. Verstappen, pomimo bardzo zużytych opon nie planował kolejnego postoju jednak jego tempo w końcówce zdecydowanie spadło. Max bronił się jak mógł, ale bardzo szybko stracił pozycję na rzecz Rosberga, a chwilę później Hamiltona. Brytyjczykowi znacznie dłużej zajął proces wyprzedzania dzięki temu Rosberg, pomimo coraz gorszego stanu opon był w stanie trochę odskoczyć. Verstappen na 5 okrążeń przed metą miał 3 sekundy przewagi nad Raikkonenem jednak jego tempo pozostawiało sporo do życzenia. Im bliżej mety tym presja Hamiltona stawała się stopniowo większa, a Rosberg miał jednocześnie coraz bardziej poważne problemy z przyczepnością. Na 3 okrążenia przed metą Hamiltonowi udało się przełamać istotną barierę 1 sekundy, a więc wejść w strefę DRS. Ostatnie okrążenie było dobrym podsumowaniem tego dramatycznego weekendu. Lewis zaatakował na zakręcie numer 2, a więc najlepszym na torze miejscu do wyprzedzania.
Nico postanowił wybrać linię wewnętrzną do czego miał prawo, ale pomiędzy wejściem, a środkiem zakrętu ewidentnie zepchnął Hamiltona poza obręb toru. Rosberg zablokował hamulce opóźniając hamowanie, ale nie zwalnia go to z odpowiedzialności za incydent. Uszkodzeniu uległy oba bolidy, przy czym zdecydowanie poważniej samochód Rosberga. W efekcie Niemiec nie tylko nie był w stanie obronić prowadzenia, ale stracił kolejne pozycje na rzecz Verstappena i Raikkonena, a więc na mecie zameldował się dopiero na 4-tej pozycji. Zamiast łatwych 18 punktów dodał do tegorocznego dorobku 12. Hamilton z kolei zredukował swoją stratę w klasyfikacji kierowców do poziomu zaledwie 11 punktów co w połowie sezonu jest jak najbardziej do odrobienia. Warto również podkreślić kolejny, rewelacyjny wynik Verstappena. Szczęście było tym razem po jego stronie, ale samo szczęście wyników nie robi.
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.