Od pierwszego wyścigu sezonu, który padł łupem Sebastiana Vettela jesteśmy świadkami niezwykle interesującej walki o tytuł mistrzowski w Formule 1. Po tym jak karierę niespodziewanie zakończył Nico Rosberg, wielu kibiców obawiało się, że czeka nas rok dominacji Lewisa Hamiltona. Tymczasem Ferrari zrobiło tak duży postęp, że po ośmiu wyścigach to Vettel jest na czele mistrzostw.
Nie wiadomo jednak czy taki stan rzeczy długo się utrzyma. W Grand Prix Azerbejdżanu niemiecki kierowca wjechał w samochód Hamiltona i rozpętała się burza. Osoby związane z Brytyjczykiem uważają, że Vettelowi puściły nerwy i powinien zostać srogo ukarany. Jeszcze w trakcie wyścigu były mistrz świata otrzymał karę 10 sekund i trzy punkty karne. W efekcie do mety w Baku dojechał dopiero na czwartej pozycji, ale i tak przed Hamiltonem.
Sprawie przygląda się FIA. Oficjalne przesłuchanie w tej sprawie ma się odbyć 3 lipca. Co może grozić Vettelowi? Przykłady z ostatnich lat pokazują, że jeśli sędziowie będą chcieli odegrać główną rolę w walce kierowców o tytuł, to Niemiec musi się liczyć z wykluczeniem z wyników Grand Prix Azerbejdżanu, a być może nawet i całego sezonu.
Brudna wojna Schumachera z Hillem
Sporo kontrowersji przyniósł rok 1994, kiedy to w F1 o tytuł walczyli Michael Schumacher i Damon Hill. Niemiec i Brytyjczyk, sytuacja podobna do tej, którą mamy obecnie w przypadku Vettela i Hamiltona. "Schumi" wtedy również pogrywał na granicy przepisów. Podczas okrążenia rozgrzewkowego w Grand Prix Wielkiej Brytanii wyprzedził startującego z pole position Hilla, choć zabraniał tego regulamin. Niemiec tłumaczył się, że nie wiedział, iż przepisy nie zezwalają na wyprzedzanie podczas okrążenia rozgrzewkowego. Otrzymał za to karę "stop and go", ale zignorował ją w trakcie wyścigu. W efekcie pozbawiono go drugiego miejsca na Silverstone.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wróci do Formuły 1?
Michał Kościuszko zabrał głos
Sprawa miała ciąg dalszy. Schumachera wykluczono też z Grand Prix Niemiec i Grand Prix Węgier. Ówczesny kierowca Benettona złożył apelację, co pozwoliło mu ostatecznie na występ w tych wyścigach. Sędziowie z FIA zdania jednak nie zmienili i gdy decyzja była ostateczna, "Schumi" musiał pauzować podczas zawodów we Włoszech i Portugalii. Dzięki temu Hill odrobił sporo punktów w klasyfikacji generalnej F1.
Schumachera zdyskwalifikowano również z wyścigu o Grand Prix Belgii, po raz kolejny podsycając plotki, że FIA chce pomóc w zdobyciu tytułu Hillowi. Badanie samochodu Schumachera wykazało, że podłoga w Benettonie jest zbyt cienka. Wykluczenie "Schumiego" sprawiło, że kolejną wygraną zgarnął... Hill.
Na koniec sezonu 1994 z tytułu mistrzowskiego cieszył się jednak Schumacher. Przed ostatnim wyścigiem w Australii miał on ledwie punkt przewagi nad Hillem. I po raz kolejny nie zabrakło kontrowersji. Kierowca Benettona popełnił błąd na prowadzeniu i wypadł z toru, ale pomimo uszkodzeń w swoim pojeździe postanowił wrócić do rywalizacji. Zrobił to na tyle niefortunnie, że przyblokował Hilla i obaj odpadli z wyścigu. FIA ponownie wszczęła śledztwo, przesłuchała obu kierowców i tym razem przyznała rację Niemcowi.
Dyskwalifikacja Schumachera za kolizję z Villeneuve'm
Schumacher miał mniej szczęścia kilka lat później. W sezonie 1997 głównym rywalem Niemca był Jacques Villeneuve i ponownie "Schumi" grał nieczysto. W ostatnim wyścigu sezonu w Jerez wjechał w Kanadyjczyka, aby w ten sposób zapewnić sobie tytuł mistrzowski. Sędziowie pozbawili go wtedy nie tylko tytułu wicemistrza świata, ale wykluczyli z całego sezonu. - Gdybym mógł się cofnąć w czasie i zmienić jakąś sytuację w swojej karierze, to pewnie byłby to incydent z Jerez - przyznał po latach Schumacher na łamach "Suddeutsche Zeitung".
Sam Villeneuve ostatnio porównał swój incydent z Schumacherem do kolizji Vettela i Hamiltona z Baku. - To są dwie różne sytuacje. Oczywiście to było brzydkie zachowanie, ale najpierw Lewis sprawdził jego hamulce. Gdybym postawił się w sytuacji Sebastiana, mógłbym zareagować podobnie. Nie sądzę jednak, aby próbował go uderzyć. Trzymał jedną rękę na kierownicy, a drugą gestykulował w stronę Lewisa. Mógł na chwilę stracić panowanie nad pojazdem. Przecież jeśli masz zamiar kogoś uderzyć, to trzymasz dwie ręce na kierownicy - stwierdził Kanadyjczyk w rozmowie z "Autosportem".
Czy FIA ukarze Vettela?
Słowa Kanadyjczyka mogą stanowić linię obrony dla Vettela. Wprawdzie telemetria w samochodzie Hamiltona nie wykazała, aby nacisnął mocno hamulec. Jednak w F1 wystarczy lekkie puszczenie pedału gazu, a pojazd zwalnia gwałtownie. Kierowca Mercedesa chciał wybić Vettela z rytmu i poniekąd mu się to udało. Nawet jeśli ostatecznie w Baku przyjechał do mety za plecami Niemca, to przy ewentualnym wykluczeniu reprezentanta Ferrari z wyników wyścigu, może wygrać znacznie więcej.
Hamilton jest mistrzem takich zagrywek i coś mogliby o tym powiedzieć Fernando Alonso i Nico Rosberg. To nie przypadek, że Alonso uciekł z McLarena po ledwie roku wspólnej jazdy z Brytyjczykiem. Nie jest też przypadkiem, że Rosberg zakończył karierę, gdy w końcu udało mu się pokonać partnera z ekipy.
Trudno wyrokować jaką decyzję w tej sprawie podejmie FIA. Sędziowie wiele razy udowadniali już, że potrafią różnie ocenić dwa podobne incydenty, narażając się tym samym na ataki o sprzyjanie i faworyzowanie niektórych kierowców. Zresztą, to właśnie za Hamiltonem ciągnie się łatka "pupila stewardów". Najgorsza dla F1 byłaby jednak sytuacja, w której o mistrzowskim tytule zadecyduje "zielony stolik". Kibicom królowej motorsportu na pewno by się to nie spodobało.