Po 11 rundach sezonu Mercedes utrzymuje przewagę 39 punktów nad goniącym ich w tabeli duetem Ferrari. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie między tymi dwoma ekipami rozegra się ostateczna walka o mistrzostwo konstruktorów, bowiem trzeci Red Bull traci do liderów już 173 oczka.
Włoski zespół zwyciężył w tym roku w czterech wyścigach. Na najwyższym stopniu podium stawał jednak tylko Sebastian Vettel. Jego partner Kimi Raikkonen wciąż czeka na pierwszą wygraną od pamiętnej Grand Prix Australii 2013. Mimo to, pozycje na których Fin dojeżdża w wyścigach sprawiają, że Ferrari liczy się w tej kampanii w walce o upragniony tytuł. Doświadczony kierowca jest przekonany, że ostateczny rezultat będzie wynikiem drobnych szczegółów i poniekąd loterii.
- Wszystko zależeć będzie od tego, z jakich opon będziemy korzystać i z jakimi warunkami pogodowymi przyjdzie się nam zmierzyć. Wiele małych rzeczy będzie czyniło różnicę. Zobaczymy co zdarzy się na Spa. Na chwilę obecną nie zapowiada się, by był to dla nas tak łatwy wyścig jak na Węgrzech. Oczywiście staramy się ciągle notować progres i mam nadzieję, że także tam będziemy szybcy - powiedział Raikkonen.
Mistrz świata z 2007 roku wskazał obszar, który jego ekipa musi poprawić, jeżeli chce zwiększyć swoje szanse na triumf.
- Oczywiście są tory, które bardziej pasują charakterystyce naszego samochodu. Istnieją obszary, w których wciąż musimy się poprawić. Mowa tu głównie o kwalifikacjach, gdzie Mercedes ma znacznie lepsze osiągi. Nie można z góry spojrzeć na układ pętli i stwierdzić "to będzie dobry wyścig dla nas" lub "ta runda zagra na ich korzyść". Wszystko zależy od wielu czynników - dodał.
ZOBACZ WIDEO Żona, mama i kibice powitali Adama Kszczota w Polsce