Nie będzie "team orders" w Ferrari. Vettel i Raikkonen na równych zasadach

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Sebastian Vettel jest jednym z kandydatów do tytułu mistrzowskiego w F1 w tym sezonie. Kierowca Ferrari podkreśla jednak, że Włosi nie zamierzają stosować poleceń zespołowych, aby wspomóc go w walce o mistrzostwo.

Przed laty Ferrari nie miało oporów, aby stosować "team orders" w Formule 1, nawet jeśli nie podobało się to kibicom. Rubens Barrichello w ten sposób wspierał Michaela Schumachera, a po latach Felipe Massa pomagał walczącemu o tytuł Fernando Alonso.

Obecnie liderem ekipy z Maranello jest Sebastian Vettel. Niemiec przewodzi klasyfikacji generalnej mistrzostw świata i ma siedem punktów przewagi nad drugim Lewisem Hamiltonem. W tak zażartej walce kluczowe mogą okazać się detale. Na Węgrzech w pojeździe Vettela doszło do usterki, a mimo to jadący za nim Kimi Raikkonen nie zdecydował się na jego wyprzedzenie. Ferrari podjęło ryzyko, że na całym zamieszaniu skorzysta Hamilton. Ostatecznie wyścig zakończył się jednak dubletem włoskiej ekipy.

- Byłem wtedy zaskoczony tym, że Kimi nie podjął ataku. Nie mogę mówić za innych, ale myślę, że walczymy z Kimim przez cały rok na równych zasadach. Czytałem po wyścigu na Węgrzech, że niby mi pomagał, że mnie chroni. Myślę, że jeśli ktoś z nim porozmawia, to jasno się wypowie na ten temat. Nie sądzę, abyśmy coś zostawiali za plecami. Ścigamy się dla zespołu. Obaj dajemy z siebie wszystko - powiedział Vettel.

Na Hungaroringu doszło też do sytuacji, w której Valtteri Bottas najpierw oddał pozycję Lewisowi Hamiltonowi, ale przed samą metą Brytyjczyk dał się wyprzedzić Finowi. Taka była umowa między kierowcami a zespołem Mercedesa. Skoro Hamilton nie zdołał uporać się z zawodnikami Ferrari, to miał oddać miejsce Bottasowi.

ZOBACZ WIDEO: #dzieńdobryLatoWP: zawody enduro w Bełchatowie

- Nie wiem co inne zespoły robią, ale ja z Kimi jedziemy na tych samych zasadach. Zwykle można mówić o różnych scenariuszach, a potem tor to weryfikuje - dodał Vettel.

Równocześnie Niemiec podkreślił, że do końca liczył na wygranie ostatniego Grand Prix Belgii. Vettel nie zakładał odpuszczenia Hamiltonowi, kosztem dowiezienia do mety pewnych punktów. - Myślę, że ścigasz się po to, aby wygrać wyścig. To jest główny priorytet. Oczywiście, trzeba być świadomym konsekwencji. Próbowałem w Belgii wszystkiego. Przykleiłem się do tyłu Hamiltona i jechałem tak niemal cały wyścig. Może to nie była walka koło w koło, ale byliśmy naprawdę blisko. To nie było łatwe z punktu widzenia kierowcy i prowadzenia pojazdu - stwierdził.

Źródło artykułu: