Grand Prix Malezji żegna się z F1. Zapowiedź ostatniej rudy na torze Sepang

W najbliższą niedzielę Grand Prix Malezji pożegna się z Formułą 1. Tor Sepang, choć lubiany zarówno przez kierowców jak i kibiców, przegrał z polityką finansową.

Natalia Musiał
Natalia Musiał
tor Sepang AFP / Na zdjęciu: tor Sepang

Malezja pojawiła się w Formule 1 pod koniec XX wieku, dokładnie w roku 1999. Od tamtego czasu na torze Sepang rozegrano dokładnie 18 Grand Prix. W tym tygodniu kierowcy będą ścigać się w tym kraju po raz 19 i zarazem ostatni, choć kto wie, może za kilka lat obiekt położony w pobliżu Kuala Lumpur powróci do kalendarza F1, tak jak zrobi to choćby Francja w sezonie 2018. Na chwilę obecną azjatycka pętla przegrała jednak z wysokimi opłatami licencyjnymi i słabą frekwencją. Ta jednak może zdecydowanie poprawić się w tym roku, gdyż promotorzy wyścigu znacznie obniżyli ceny biletów.

Włodarze toru postanowili zerwać obowiązującą do przyszłego roku umowę, na co zgodziło się Liberty Media. Duże znaczenie w podjęciu takiej a nie innej decyzji miała z pewnością niska cena ropy naftowej, przez co koncern Petronas, będący głównym sponsorem rundy w Malezji nie ma już tak dużego zaplecza finansowego, jak miało to miejsce na początku.

Powrotu w przyszłości nie wykluczył Razlan Razali, będący promotorem tamtejszej Grand Prix. Zanim jednak by to nastąpiło, musiałoby się wiele zmienić. Uważa on bowiem, że brak zainteresowania wśród kibiców wynika z nowych przepisów dotyczących głównie jednostek napędowych, które weszły w życie trzy lata temu. Jeśli więc Malezja miałaby ponownie rozgrywać wyścig Formuły 1, włodarze sportu musieliby przede wszystkim zmienić aktualne podejście do ścigania, które skłoni z kolei fanów do obejrzenia rywalizacji na żywo.

Charakterystyka nitki toru

W tym roku Pirelli zadecydowało, że kierowcy będą mieli do dyspozycji w ten weekend ogumienie pośrednie, miękkie i supermiękkie. Wymiana nawierzchni, do której doszło w ubiegłym roku sprawiła jednak, że opony zużywają się w nieco wolniejszym tempie, co z kolei może - niestety na niekorzyść widowiska - wyrównać strategie wśród kierowców.

Pętla składa się z piętnastu zakrętów, które nie są zbyt wolne, ale także nie należą do najszybszych. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że w kość dostają tutaj hamulce. Są one jednak względnie bezpieczne pod względem osiągów. Największy problem stanowi tutaj chłodzenie, które w tak wysokich temperaturach staje się często mocno kłopotliwe. Najmniej obciążona jest tutaj przekładnia. Zawodnicy zmieniają biegi na jednym okrążeniu około 40 razy, co w porównaniu z innymi obiektami jest naprawdę niewielką liczbą.

ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest

Sam tor jest dosyć płynny i zróżnicowany. Napawa to optymizmem biorąc pod uwagę odmienne mocne strony bolidów Mercedesa i Ferrari.

Zdezorientowani Tifosi

Inaugurująca Grand Prix, jak już wcześniej wspomniano, została rozegrana w październiku 1999 roku na torze Sepang i była jednocześnie przedostatnią rundą całego sezonu. Wyścig z całą pewnością został zapamiętany głównie przez wyznawców Cavallino Rampante, którzy podczas tamtego weekendu czuli się najpierw szczęśliwi, lecz chwilę potem mocno rozczarowani.

Pierwszy rząd trafił do duetu Ferrari. Z pole position wystartował Michael Schumacher, który powrócił do ścigania po czterech miesiącach przerwy, a obok niego ustawił się jego zespołowy partner Eddie Irvine, który walczył o tytuł mistrza świata. Za nimi zakwalifikowali się obaj reprezentanci McLarena - David Coulthard i największy rywal Irlandczyka - Mika Hakkinen.

Cały wyścig padł łupem Ferrari. Zwyciężył w nim Irvine, jednak swój triumf zawdzięczał w dużej mierze swojemu koledze z ekipy. Dobroduszność Schumachera sprawiła, że Eddie zyskał w tabeli cztery cenne punkty nad Hakkinenem, który zakończył GP Malezji na 3. miejscu. Uśmiech na jego twarzy nie gościł jednak długo.

Kilka godzin po zakończeniu rundy okazało się, że samochody F399 nie spełniały wymogów technicznych. Międzynarodowa Federacja Samochodowa ogłosiła tym samym dyskwalifikację obu kierowców Ferrari ze względu na niewymiarowe skrzydełka służące do poprawy aerodynamiki. Ekipa postanowiła złożyć apelację od powyższej decyzji, która ku ich uciesze została pozytywnie rozpatrzona. Oficjalnym powodem jej cofnięcia był ponowny pomiar, który wykazał, że deflektory mieszą się w granicach przepisów. Tym mniej oficjalnym był fakt, że jeżeli Irvine zostałby wykluczony z wyników, Hakkinen miałby już pewny tytuł, a tak walka toczyła się do ostatniego wyścigu.

GP Malezji 2001 pierwszym wyścigiem wypuszczonym w całości do Internetu

Firma Liberty Media, która od tego roku sprawuje pełną pieczę nad Formułą 1 nie próżnuje i na każdym kroku stara się wyciągnąć rękę do fanów sportu. Ich kolejnym pomysłem było wrzucenie do sieci pełnego Grand Prix.

Na oficjalnym koncie F1 na Twitterze pojawiła się jakiś czas temu ankieta, w której kibice mogli zagłosować na wyścig, który chcieliby zobaczyć. Ze względu na wypadające z kalendarza GP Malezji, padło właśnie na ten wyścig. Do wyboru były rundy z 2001, 2003 i 2013 roku. Fani zadecydowali, że najchętniej obejrzeliby rywalizację tę pierwszą.

Trwająca blisko 2,5 godziny transmisja ma widnieć na oficjalnym kanale Formuły 1 na Youtube od 26 września 2017 przez dokładnie 19 dni, nawiązując do 19. Grand Prix Malezji w historii. Wyścig ten przebiegający pod znakiem tropikalnej ulewy jest w pełni godny polecenia.

Team orders bez białych rękawiczek

Najwięcej kontrowersji wzbudza do tej pory GP Malezji z 2013 roku, gdzie doszło do bratobójczej walki pomiędzy Sebastianem Vettelem a Markiem Webberem. Do dziś mówi się, że wydarzenia z tamtej niedzieli na stałe wpłynęły na relację tej dwójki.

Na trzynaście okrążeń przed końcem wyścigu na prowadzeniu pozostawał Webber. Australijczyk po wyjeździe z alei serwisowej zaczął być jednak mocno naciskany przez swojego zespołowego partnera. Red Bull Racing, chcąc uniknąć kontaktu między swoimi kierowcami wydał polecenie "Multi 21", co jak się później okazało, oznaczało pozycje, na jakich zawodnicy mieli dojechać do mety. Do dyspozycji ekipy nie dostosował się Niemiec, który postanowił za wszelką cenę wyprzedzić swojego starszego kolegę i sięgnąć po zwycięstwo. Jak obecnie wiadomo stało się to kosztem nadszarpniętej relacji z Webberem.

Co nas czeka w tym roku?

Kierowcy Ferrari z całą pewnością chcą raz na zawsze zapomnieć o minionym GP Singapuru, które zakończyło się dla nich już na pierwszym okrążeniu. Nadchodzący wyścig na Sepang może być do tego dobrą okazją. Włosi spisywali się tam bardzo dobrze i przewodzą tabeli w ilości zwycięstw na tym obiekcie, bowiem mają ich aż 7. Świetne statystyki posiada sam Sebastian Vettel. Czterokrotny mistrz świata triumfował tutaj aż czterokrotnie. Jego największy rywal - Lewis Hamilton ma na swoim koncie tylko jedną wygraną. Ponadto Brytyjczyk nie najlepiej wspomina ubiegłoroczną edycję, której nawet nie ukończył ze względu na awarię jednostki napędowej Mercedesa.

Czy ponowna awaria w samochodzie Srebrnych Strzał jest jedyną nadzieją na zwycięstwo Czerwonych? Takie stwierdzenie byłoby bardzo krytyczne, tym bardziej, że bolidy Ferrari naprawdę lubią ten tor. Duet z Maranello już nie raz udowodnił, że dobrze spisuje się w upalnych warunkach, a takie z pewnością czekają nas w niedzielę. Temperatura w Malezji rzadko spada bowiem poniżej 30 stopni Celsjusza. Nie oznacza to jednak, że to Vettel jest wymieniany jako główny faworyt do zwycięstwa. Wręcz przeciwnie. Hamilton na pewno nie złoży broni i będzie chciał sięgnąć po kolejną wiktorię.

Kibicom pozostaje mieć nadzieję, że tak wyrównany układ toru - długie proste grające na korzyść Mercedesa i kilka naprawdę technicznych zakrętów, gdzie Ferrari powinno zapunktować swoją aerodynamiką sprawi, iż czeka nas naprawdę wyrównana walka do ostatniego okrążenia.

Kto ma większe szanse na wygranie GP Malezji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×