Zespół Williamsa to jeden z fenomenów Formuły 1. W sporcie, w którym w ostatnich latach rządzą takie marki Mercedes czy Ferrari, potrafi rzucić wyzwanie gigantom. Ekipa z Grove aż dziewięciokrotnie świętowała ze swoimi kierowcami tytuły mistrzowskie, zaś wśród konstruktorów wiodła prym siedmiokrotnie.
Ostatni tytuł Williams świętował w sezonie 1997 za sprawą Jacquesa Villeneuve'a. Było to 20 lat temu. Obecnie trudno sobie wyobrazić, by zespół był w stanie powtórzyć taki sukces, bo zmieniła się F1. Brytyjczycy skazani są na korzystanie z silników innych producentów, a trudno sobie wyobrazić sytuację, w której Mercedes odda palmę pierwszeństwa prywatnej ekipie.
Za powstaniem i sukcesami Williamsa stoi przede wszystkim jeden z jego założycieli - Frank Williams. Brytyjczyk w różnej roli jest obecny w F1 od roku 1966. I bez wątpienia odcisnął na niej swoje piętno.
Wczesne dzieciństwo
Jeśli ktoś spojrzałby na pochodzenie i dzieciństwo Franka Williamsa, nie oczekiwałby, że wyrośnie on na kluczową postać w świecie F1. Urodził się w 1942 roku, a jego ojciec służył w brytyjskich siłach lotniczych. Edukował się w prywatnej szkole z internatem w Szkocji, później za jego wychowanie odpowiedzialni byli wujkowie, bo małżeństwo jego rodziców rozpadło się.
Kluczowe dla losów Williamsa okazały się wydarzenia z końcówki lat 50. Wtedy jeden z jego przyjaciół dał mu się przejechać Jaguarem XK150. Tak narodziła się w nim pasja do motoryzacji.
ZOBACZ WIDEO: Cezary Kucharski: Lewandowski jest lepszym napastnikiem niż Benzema
Frank Williams Racing Cars
Interesowanie się motoryzacją, a dojście do pracy w F1 to drugie. Początkowo Brytyjczyk zajmował się sprzedażą artykułów spożywczych. Z czasem porzucił jednak to zajęcie i zajął się mechaniką. Próbował też swoich sił jako kierowca. Starty opłacał z pieniędzy zarobionych jako sprzedawca.
Aż w 1966 roku założył zespół Frank Williams Racing Cars, który rywalizował w F2 i F3. Po trzech latach dotarł do królewskiej kategorii, mając do dyspozycji samochód Brabhama. Już w sezonie 1969 mógł pochwalić się pierwszymi sukcesami. Pierse Courage dwukrotnie stawał na drugim stopniu podium w wyścigach F1.
Kariera Courage'a zakończyła się fatalnie rok później, gdy za kierownicą Williamsa miał śmiertelny wypadek w Grand Prix Holandii. Od tego momentu w zespole trudno było o stabilizację. Co chwilę zmieniali się kierowcy i dostawcy podwozi, a wyników nie było. W roku 1975 Walter Woff odkupił nawet 60 proc. udziałów w ekipie od Franka Williamsa, ale pozostawił Brytyjczyka na stanowisku szefa zespołu. Po dwunastu miesiącach odsunął go jednak od tej roli, a ten postanowił stworzyć od zera nowy team.
Początki Williamsa
Do powstania nowej ekipy Williamsa doszło w 1977 roku. Brytyjczyk zaprosił do współpracy swojego dobrego znajomego, inżyniera Patricka Heada. Pierwszy sezon brytyjski zespół zakończył jeszcze bez punktów, ale w roku 1978 było już lepiej. Head zbudował pierwsze własne nadwozie dla Williamsa i to zaczęło procentować. Już w sezonie 1979 celebrowano pierwsze wygrane wyścigi, a rok później po raz pierwszy Williams mógł cieszyć się z tytułu mistrzowskiego. Dla ekipy z Grove zdobył go Alan Jones. Trzy lata później kolejne mistrzostwo Williamsowi zapewnił Keke Rosberg.
Wypadek samochodowy Franka Williamsa
Od roku 1986 Frank Williams porusza się na wózku inwalidzkim. Brytyjczyk brał udział w wypadku samochodowym na południu Francji, gdzie organizowano przedsezonowe testy F1. Jechał na lotnisko w Nicei, bo spieszył się na lot do Londynu. Miał tam następnego dnia brać udział w półamatorskim wyścigu. W jednym z zakrętów stracił panowanie nad wypożyczonym Fordem Sierrą.
Williams nie miał zapiętych pasów, a pojazd dachował i spadł z 2-metrowej skarpy. Doszło u niego do złamania kręgosłupa pomiędzy czwartym a piątym kręgiem. Siedzący obok niego Peter Windsor, jeden z menedżerów zespołu, doznał tylko lekkich potłuczeń. Uraz Williamsa spowodował, że przez cały sezon nie pojawił się on w padoku F1, będąc skupionym na rehabilitacji i powrocie do zdrowia. Brytyjczycy pomimo jego braku, i tak sięgnęli po tytuł mistrzowski wśród konstruktorów.
Śmierć Ayrtona Senny
Przez ekipę Williamsa przewinęło się wielu utalentowanych kierowców. Tytuły dla tej ekipy zdobywali m. in. Nigel Mansell, a później również Damon Hill. Dzięki współpracy z Renault brytyjskiemu zespołowi udało się na tyle zdominować F1, że o dołączeniu do Williamsa zaczął myśleć legendarny Ayrton Senna.
Pierwszą próbę podjęto już w roku 1993, ale rozmowy nie zakończyły się sukcesem. Williams i tak wtedy świętował mistrzostwo - zdobył je Alain Prost. Francuz, gdy po zakończeniu rywalizacji dowiedział się, że w 1994 roku jego partnerem będzie Senna, zakończył karierę.
Starty brazylijskiego kierowcy w Williamsie zakończyły się tragicznie. 1 maja 1994 roku na torze Imola doszło do wypadku, w którym zginął trzykrotny mistrz świata. Przyczyną zdarzenia najprawdopodobniej była awaria kolumny kierownicy. Zgodnie z włoskim prawem, Frank Williams został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci Senny. Po kilku latach został jednak oczyszczony z tego zarzutu. Od tamtego momentu na każdym samochodzie Williamsa można znaleźć hołd dla Brazylijczyka w postaci małej litery "S". Jest ona umieszczana w okolicach przedniego skrzydła.
Kryzys formy Williamsa
W ostatnich latach Williams daleki jest od szczytowej formy, choć zajęcie trzeciej pozycji w mistrzostwach konstruktorów w sezonach 2014-2015 należy uznać za sukces. Brytyjczycy stali się zespołem, który bez wsparcia tzw. pay-driverów nie jest w stanie funkcjonować. Dlatego w ostatnich latach swoje szanse dostawali tam m. in. Pastor Maldonado, Bruno Senna czy obecnie Lance Stroll.
W Grove mają jednak świadomość, że dysponując bardzo konkurencyjnym silnikiem Mercedesa, stać ich na dużo lepsze wyniki. Kluczowe w tej kwestii jest rozwinięcie podwozia. Prace nad nim w fabryce trwają już od kilkunastu tygodni i przygląda im się Paddy Lowe. Brytyjczyk od tego roku jest dyrektorem technicznym Williamsa, a w przeszłości pracował m. in. w Mercedesie. Lowe ma być orędownikiem zakontraktowania na sezon 2018 Roberta Kubicy, bo zna potencjał Polaka, jeśli chodzi o rozwijanie pojazdów.
Frank Williams i Robert Kubica
Nie jest tajemnicą, że wielkim orędownikiem talentu Polaka jest sam Frank Williams. Brytyjczyk chciał go w zespole już przed sezonem 2010, gdy Kubica szukał nowego pracodawcy w związku z odejściem BMW z F1. - Kubica w dobrym samochodzie mógłby zaskoczyć wszystkich - mówił wtedy Williams.
Krakowianin wybrał jednak ofertę Renault, bo miał sentyment do francuskiego producenta, po tym jak dał on mu szansę w mniejszych kategoriach. Później doszło do fatalnego wypadku Kubicy w Ronde di Andora, przez co Polak wypadł z radarów Williamsa i innych ekip.
Po latach, Kubica znowu stał się kandydatem do Williamsa. 32-latek ma już za sobą owocne testy w samochodzie ekipy z Grove i ma pojawić się podczas posezonowych testów w F1 w Abu Zabi. Brytyjczycy skonstruowali nawet wstępną propozycję kontraktu dla Polaka. Jeśli Kubica go podpisze, dołączy do takich legend jak Mansell, Prost czy Senna. Bo w historii tylko najwięksi kierowcy mieli okazję do współpracy z Frankiem Williamsem.