Historia przeciwko Robertowi Kubicy. Czy Polak nawiąże do legendy Nikiego Laudy?

Agencja Gazeta / Przemek Wierzchowski  / Na zdjęciu: Robert Kubica
Agencja Gazeta / Przemek Wierzchowski / Na zdjęciu: Robert Kubica

Jeśli Robert Kubica podpisze kontrakt z Williamsem, będziemy świadkami powrotu Polaka do Formuły 1 po siedmioletniej przerwie. Historia pokazuje, że niemal zawsze takie powroty kończą się porażkami. Dlatego Kubicę czeka nie lada wyzwanie.

W tym artykule dowiesz się o:

Historia zna wiele przypadków sportowców, którzy kończyli kariery, a po chwili jednak zmieniali zdanie. Tak było z największymi - Michaelem Jordanem w koszykówce, Janne Ahonenem w skokach narciarskich, czy też Michaelem Schumacherem w Formule 1. To właśnie przykład Niemca najlepiej pokazuje jak trudno udźwignąć presję oczekiwań i utrzymać formę sprzed sportowej emerytury.

"Schumi" to dla wielu najlepszy kierowca w dziejach F1. W latach 2000-2004 zdominował F1 nie tylko dzięki swojemu talentowi, ale też bardzo konkurencyjnemu samochodowi Ferrari. Gdy przed sezonem 2010 ogłaszał on światu swój powrót do wyścigów, nie wszyscy popierali ten ruch. Nawet jego brat Ralf twierdził, że może się on zakończyć porażką. I tak też było. Schumacher w barwach Mercedesa przez trzy lata nie wygrał ani jednego wyścigu, tylko raz stał na podium.

- Ludzie mają niesamowity talent, by zapominać o złych chwilach i równocześnie gloryfikować przeszłość, stąd ciągle wychwalane są starty Schumachera w Ferrari - uważa na łamach "Autosportu" dziennikarz Rob Wilson.

Formuła 1 zna więcej przypadków, gdy kierowcy rezygnowali ze spokojnej emerytury na rzecz ponownego ścigania. W sezonie 1980 Alan Jones został mistrzem świata w barwach Williams, ale później wybrał starty w Australii w tamtejszych mistrzostwach samochodów turystycznych. Gdy po czterech latach znów mogliśmy go oglądać w F1, nie był już tym samym kierowcą. Nie miał konkurencyjnego pojazdu, ale ludzie o tym zapomnieli.

- W każdej historii sukcesu jest taki moment, gdy kierowca w szczycie formy spotyka się z konkurencyjnym samochodem. Wtedy są w stanie wykorzystać tę przewagę, gdy rywale są nieco słabsi. Łatwo powiedzieć, że można odtworzyć dni chwały w nieco innym otoczeniu, w innym momencie. Jednak gdy tylko wyjmiemy jeden element z tej układanki, to wszystko się rozsypuje - dodaje Wilson.

Według brytyjskiego dziennikarza, jedynie w przypadku Nikiego Laudy możemy mówić o triumfalnym powrocie do F1. Austriak sporo przeszedł w swojej karierze. Niemal spłonął w samochodzie w trakcie wypadku na Nurburgringu w 1976 roku, ale już w kolejnym sezonie zdobył tytuł mistrzowski. Potem zdecydował się na krótką emeryturę. Poza światem F1 był przez dwa lata. Nie przeszkodziło mu to jednak w zostaniu mistrzem świata w sezonie 1984.

W nowej historii F1 mieliśmy też do czynienia z rezygnacją ze startów w F1 Kimiego Raikkonena. Finowi, mistrzowi świata z 2007 roku, brakowało motywacji i opuścił Ferrari po sezonie 2009, by zrobić miejsce dla Fernando Alonso. Nie usunął się jednak z rywalizacji. Wybrał starty w rajdach. Do F1 powrócił po dwóch sezonach pauzy. Udało mu się wygrać wyścig dla Lotusa w roku 2012, dobrymi wynikami zapracował później na kolejną szansę w Ferrari.

- Spośród kierowców, którzy naprawdę przestali jeździć w trakcie sportowej emerytury, czyli Jonesa, Laudy i Schumachera, tylko Austriak odniósł później sukces w F1. Jednak nawet on nie był tak szybki jak Alain Prost, gdy zostali kolegami w McLarenie. Czy kierowca, który kiedykolwiek zrezygnował ze startów, z własnej woli albo przymusu, był szybszy po latach przerwy? Wątpliwe - analizuje dziennikarz "Autosportu".

Próbę powrotu podjął też Stirling Moss w latach 60., ale po testach Brytyjczyk odpuścił temat ponownej rywalizacji w F1. Wpływ na to miały nie tylko kwestie związane z polisą ubezpieczeniową, ale też słabsza forma. - Wiele zależy od tego, w którym momencie kariery był dany zawodnik, gdy decydował się na odejście. Graham Hill miał na swoim koncie 12 lat w F1, gdy w 1969 roku przytrafił mu się fatalny wypadek. Myślę, że ten moment zmienił go - przypomina Wilson.

Gdzie w tym wszystkim jest Robert Kubica? Polak jest młodszy niż Hill w momencie wypadku, ale na jego niekorzyść działają nie tylko długa przerwa w startach, ale też uraz prawej dłoni. - Chociaż nie potrzebujesz dwóch rąk do prowadzenia samochodu, to być może dochodzi do sytuacji w wyścigu, w których będziesz musiał użyć ich obu. Są momenty, gdy musisz podjąć decyzję w ułamku sekundy, nie tracąc przy tym pewności - twierdzi dziennikarz "Autosportu".

Wilson ma świadomość, że polski kierowca w ostatnich latach startował w WRC, że miał styczność z rywalizacją w motorsporcie. - Czy może jednak wrócić do formy, dzięki której wygrał Grand Prix Kanady w 2008 roku? Trudno powiedzieć. Czy Kubica wróci do punktu, dzięki któremu Fernando Alonso tak bardzo go zachwalał? Miejmy nadzieję, że tak będzie w tym przypadku. Jednak nadal są pewne znaki zapytania. Dotyczą one wszystkich kierowców, którzy wracają do startów po długiej przerwie - kończy brytyjski dziennikarz.

ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny debiut Polaka w IO. "Traciłem świadomość i nie wiedziałem, gdzie jestem"

Źródło artykułu: