Ostatnie dni pokazują jak wiele znaczą pieniądze w Formule 1. Mający wsparcie rosyjskich sponsorów Siergiej Sirotkin nagle wyrósł na kandydata numer jeden do jazdy w Williamsie. 22-latek jest w stanie wpłacić do budżetu brytyjskiej ekipy nawet 15 mln euro, a jego gwarancje finansowe obejmują również sezon 2019. Tymczasem, według różnych źródeł, sponsorzy Roberta Kubicy byli w stanie dorzucić zespołowi z Grove "ledwie" 8 mln euro.
Williams jeszcze nie potwierdził kontraktu Sirotkina, więc wśród polskich kibiców tli się nadzieja. W ramach akcji #SupportKubica od kilkunastu godzin proszą oni o wsparcie polskie firmy. Na Twitterze "zaczepiono" w ten sposób nie tylko przedsiębiorstwa, jak chociażby Grupę Lotos, Grupę Azoty czy PKN Orlen, ale też polityków - prezydenta Andrzeja Dudę i Witolda Bańkę.
W tej sytuacji naiwność i łatwowierność fanów bardzo łatwo wykorzystać. Na stronie generosity.com powstała zbiórka, która ma pomóc Kubicy w wywalczeniu miejsca w Williamsie. Jej autor, Matteo Ornati, założył sobie za cel uzbieranie 10 mln euro. Po kilku godzinach ma jednak ledwie... 20 euro. - Mam marzenie i ty, mój drogi miłośniku sportów motorowych, też masz takie marzenie. Chcemy zobaczyć ponownie Roberta w wyścigu F1, chcemy widzieć szczęśliwe zakończenie tej historii - napisał Ornati.
Zbiórka nie jest jednak powiązana z polskim kierowcą i należy do niej podejść z dystansem. Wprawdzie Ornati zapowiedział na Twitterze, że zebrane pieniądze przekaże Kubicy i prosi o kontakt w tej sprawie Nico Rosberga, to nadal nie mamy pewności czy tak się faktycznie stanie.
To już drugi podobny przypadek. Przed paroma tygodniami na Facebooku jeden z Polaków założył fanpage "Zbiórka dla Roberta Kubicy" i również nawoływał do wpłacania pieniędzy na jej konto.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica może liczyć na wsparcie polskich kibiców. Wyjątkowa flaga debiutuje w Abu Zabi