W ostatnich tygodniach Willi Weber sam borykał się z problemami zdrowotnymi. Niektóre niemieckie media zdążyły nawet poinformować o śmierci byłego menedżera Michaela Schumachera. - Jak widać, na szczęście, mam się dobrze. Nawet jeśli wciąż dochodzę do siebie po operacji pleców - powiedział 75-latek w rozmowie z "Kolner Express".
Niemiec nie miał ostatnio okazji, aby odwiedzić "Schumiego". Były kierowca Ferrari dochodzi do siebie po fatalnym wypadku na nartach, do którego doszło przed kilkoma laty we francuskich Alpach. - Niestety, nie mam nowych wieści od Corinny (menedżerka Schumachera - dop. aut.). Ten wypadek Schumachera miał miejsce cztery lata temu, a jak wiemy, to nie była złamana noga - dodał.
W kwietniu Weber planuje wziąć udział w specjalnej imprezie poświęconej "Schumiemu". W Kolonii zostanie otwarta wystawa, na której będzie można oglądać samochody niemieckiego kierowcy. - Może wtedy dowiemy się coś więcej, czy Michael czuje się lepiej - zdradził.
Niemiec skrytykował też ostatnie zmiany w Formule 1. - Halo jest paskudne i niszczy wygląd samochodów. Wiem, że bezpieczeństwo jest ważne, ale ta decyzja Jeana Todta była błędna. Do tego usunęli grid girls. To również błąd. Te dziewczyny zapewniały F1 niezbędny blask. Nowi właściciele F1 muszą uważać, aby nie przekształcić tego sportu w serię wyścigową Myszki Miki - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica trzecim kierowcą Williamsa. "Pukał do drzwi F1, teraz do nich wali"