Po zaledwie sześciu przejechanych okrążeniach, Fernando Alonso stracił panowanie nad bolidem i wylądował w pułapce żwirowej. W najnowszym McLarenie oderwało się tylne koło. Była to w pewien sposób ironia, bowiem stajnia z Woking zrezygnowała z usług Hondy, a tymczasem Toro Rosso z japońskim producentem zaliczyło bezproblemowy dzień.
Hiszpan zbagatelizował jednak kłopoty z pierwszego dnia. - Problem był bardzo mały, ale niesamowicie widowiskowy. Wiadomo, że bolid w żwirze to wielka sprawa. Nikt jednak nie zauważył sześciu garaży, w których ukryte były rozkręcone samochody z częściami na podłodze - powiedział Hiszpan.
Alonso przyznał również, że celem McLarena na poniedziałek nie było pokonanie sporej liczby kilometrów. - Przejechałem ostatecznie 51 okrążeń, w tym większość popołudniu, gdzie inni mieli spore problemy. Początek testów mogę uznać za udany - oświadczył.
Kierowca McLarena jest również zadowolony z silników Renault. - Wszystko działało dobrze i bardzo sprawnie. Jest kilka rzeczy, które musimy zmienić albo dostosować. Ja jestem bardzo szczęśliwy i uważam, iż w McLaren-Renault jest ogromny potencjał - zakończył Alonso.
ZOBACZ WIDEO Dwa ciosy Schalke i Bayer bez punktów. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]