Red Bull Racing ma ważna tylko do końca roku umowę na dostawę jednostek napędowych z Renault. Austriacki zespół celowo zwleka z przedłużeniem kontraktu, aby dać sobie czas na sprawdzenie w jakiej kondycji będą silniki Hondy, która od tego roku współpracuje z siostrzanym zespołem Scuderia Toro Rosso.
- Dla nas otwarte są wszystkie opcje na sezon 2019 - oznajmił szef RBR, Christian Horner. - Będziemy zwracać jednak szczególną uwagę na to, jak sprawy rozwiną się w Toro Rosso. W sezon wejdziemy bez żadnych gotowych rozwiązać.
Helmut Marko współpracujący od lat z Red Bullem zdradził niedawno, że zespół podejmie temat dostawcy silników na poważnie dopiero w trakcie letniej przerwy w sierpniu. W Renault nie zamierzają jednak zwlekać tak długo i chcą otrzymać odpowiedź od Red Bulla do końca maja, zasłaniając się przy tym przepisami FIA, która nakłada na producentów obowiązek podania minimalnej liczby zespołów korzystających z ich silników do określonego dnia.
Choć wymóg ten jest bardzo elastyczny, co pokazał chociażby poprzedni rok, gdy McLaren bardzo późno zdecydował o rozstaniu z Hondą i przejściu od tego sezonu na silniki Renault, to francuski koncern uważa go za logiczny termin.
- Nie będziemy wiecznie czekać - powiedział stanowczo szef Renault, Cyril Abiteboul. - Rozumiem co Red Bulla ma na myśli mówiąc, że ma różne opcje na 2019. Mają rację, ale podobnie jak oni my też potrafimy czytać umowy oraz regulaminy, które do czegoś nas obligują.
- Red Bull będzie miał termin na określenie tego, co chcą robić w przyszłości i jest on zapisany w przepisach. Do końca maja powinno być jasne który producent współpracuje z którym zespołem. Jeśli chodzi o nas, to będzie to ostateczny termin.
Abiteboul nie obawia się przy tym utraty ważnego klienta jakim jest Red Bull, który współpracuje z Renault od 2007 roku. - Zawsze powtarzam, że bycie dostawcą silników to zły biznes - zażartował.
ZOBACZ WIDEO Zapata oczarował golem. Sampdoria wygrała, pomógł Linetty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]