Nie tylko Williams, ale również pozostałe zespoły Formuły 1, muszą walczyć z kapryśną pogodą w Barcelonie. Już w poniedziałek i wtorek przedstawiciele ekip narzekali na panującą aurę. Środa była dopełnieniem tego obrazu. O poranku tor Catalunya był pokryty śniegiem. Zielone światło, zezwalające na opuszczenie padoku, pojawiło się dopiero po trzech godzinach.
To zrujnowało plany Brytyjczyków. O poranku modelem FW41 miał jeździć Lance Stroll, a Robert Kubica miał wskoczyć do samochodu po przerwie obiadowej. Tymczasem Kanadyjczyk nie pojawił się na torze ani na minutę, a Polak wykonał tylko jedno okrążenie i zjechał do alei serwisowej.
- Dzień rozpoczął się opadami śniegu, a zakończył deszczem. Nasz przejazd ograniczył się do jednego okrążenia instalacyjnego Roberta. Staraliśmy się jednak dobrze wykorzystać ten czas, wykonując określone testy wewnątrz garażu - zdradził Paddy Lowe, dyrektor techniczny Williamsa.
Brytyjczyk nie ukrywał jednak niezadowolenia ze względu na pogodę, która rujnuje plany jego ekipy. - To zawsze rozczarowujące, gdy jedyne co możesz osiągnąć w ciągu dnia, to wykonać pewne rzeczy w garażu. Zostaje nam czekać na ostatni dzień testów. Miejmy nadzieję, że uda nam się powrócić do naszego harmonogramu zadań - dodał Lowe.
O sporym pechu może mówić też Kubica, bo Polak stracił w ten sposób jedną sesję testową. W czwartek za kierownicą Williamsa usiądą bowiem Stroll i Sirotkin. - Barcelona powitała nas śniegiem. Warunki były trudne, wręcz niemożliwe do jazdy. Śnieg przestał padać przed południem, ale na torze nadal zalegało sporo wody. Staraliśmy się, ale nie mogliśmy nic zrobić w tych okolicznościach - powiedział Polak.
ZOBACZ WIDEO: Janusz "hayabusa" Kubski": Za "Patitkiem" ciągną się błędy młodości