Przez trzy lata z silników Hondy korzystał McLaren. Jednostki napędowe z Japonii były jednak na tyle niekonkurencyjne i awaryjne, że pod koniec ubiegłego roku zespół z Woking zerwał współpracę z producentem.
Honda jest jednak nadal obecna w F1. W nową kampanię weszła jako oficjalny dostawca maszyn dla Toro Rosso. Przedsezonowe testy w Barcelonie pokazały, że japoński producent uporał się z częścią problemów, bo Pierre Gasly i Brendon Hartley nie mieli większych problemów ze swoimi pojazdami.
Koszmary wróciły jednak wraz z wyścigiem o Grand Prix Australii. Gasly nie ukończył rywalizacji ze względu na awarię MGU-H w swoim samochodzie. Z kolei Hartley dojechał do mety jako ostatni.
- Honda naciska, bo chce pokazać wszystkim, że potrafi stworzyć dobry silnik. Sam dostrzegam postępy w ich pracach. Starają się przygotować jak najwięcej aktualizacji. Wiemy jednak, że mamy tylko trzy jednostki na sezon, więc musimy dobrze przemyśleć kiedy i jak je wykorzystać - powiedział Gasly.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem
Młody Francuz ma świadomość, że królowa motorsportu jest niezwykle konkurencyjnym środowiskiem, dlatego nadgonienie dystansu do czołówki nie jest łatwym zadaniem. - Wszystko idzie dobrze, ale Honda potrzebuje czasu. To jest F1. Tutaj każdy naciska i się rozwija. Mercedes, Ferrari i Renault. Oni też idą do przodu. Honda nie jest w stanie zrobić wszystkiego w ciągu trzech czy czterech miesięcy. Myślę jednak, że mają naprawdę duży plan. Realizują konkretne rzeczy i naprawdę mocno naciskają na rozwój - dodał Gasly.
Dla zespołu z Faenzy sytuacja jest o tyle trudniejsza, że przez kilka ostatnich sezonów korzystał on z produktów Renault. Zimą mechanicy Toro Rosso musieli poświęcić sporo czasu i energii temu, aby wkomponować jednostkę napędową Hondy w nadwozie nowego samochodu. Dopiero teraz cała uwaga ekipy może być poświęcona rozwojowi pojazdu.
- Wiele zasobów poświęciliśmy na integrację nowej jednostki napędowej Hondy z samochodem. Plan na najbliższe sześć miesięcy zakłada bardzo agresywny rozwój. Wszyscy pracownicy zespołu mocno harują. Jestem optymistycznie nastawiony na dalszą część kampanii - stwierdził Hartley.