W Grand Prix Australii Sebastian Vettel miał sporo szczęścia. Niemiec startował do wyścigu z trzeciej pozycji i przez połowę dystansu znajdował się za Lewisem Hamiltonem i Kimim Raikkonenem. Wykorzystał jednak neutralizację, w trakcie której zmienił opony i wskoczył na czoło stawki.
Pomimo rozpoczęcia nowego sezonu od zwycięstwa, 30-latek nie ukrywa, że Mercedes dysponuje w tym momencie szybszym samochodem niż Ferrari. - Jeśli spojrzymy na tempo, czy to z testów czy z pierwszego wyścigu, to jest jasne. Mercedes jest najszybszy. Prawdopodobnie ma jakieś 0,3-0,4 s. przewagi na okrążeniu. Widzieliśmy to w Australii, gdzie Lewis od początku kontrolował sytuację i jechał na limicie kiedy musiał - powiedział Vettel.
Niemiecki kierowca nie ma najmniejszych problemów, by uczciwie przyznać się do tego, że Ferrari w tym momencie jest gorsze od swojego głównego rywala. - To szczera i uczciwa odpowiedź. Sytuacja za nimi jest bardzo wyrównana - dodał.
W samych kwalifikacjach Hamilton był jednak szybszy od Raikonena aż o 0.664 s. Nie jest jednak tajemnicą, że Mercedes podczas walki o pole position używa specjalnego trybu pracy silnika. Dlatego, zdaniem Vettela, wyniki sesji kwalifikacyjnych nie oddają prawdziwego obrazu.
- Różnica w kwalifikacjach w Melbourne była większa niż być powinna. Myślę, że jeśli przeanalizujemy dokładnie tamtą sesję, to w Q2 Mercedes i Lewis nie skompletowali idealnego okrążenia. W Q3 to im się udało. Z kolei ja popełniłem mały błąd, podobnie było z Maxem Verstappenem. Nasza strata powinna być mniejsza - zdradził Vettel.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy