Carlos Sainz na długo zapamięta wydarzenia z tegorocznego Grand Prix Australii. Pod koniec wyścigu kierowca Renault mówił do swoich inżynierów, że czuje się fatalnie i być może będzie wymiotować.
23-latek zdradził, że pół godziny przed rozpoczęciem rywalizacji na torze Albert Park zjadł zatrutego banana, co miało wpływ na jego problemy. - Na dodatek otworzył się zawór w mojej butelce i cały wyścig otrzymywałem wodę, a banan którego zjadłem smakował bardzo, bardzo kiepsko. Zrobiłem tylko kilka gryzów, ale myślę, że to wystarczyło, aby spowodować problemy z trawieniem. Do tego doszła zbyt duża liczba wody w żołądku. To wszystko utknęło w moim organizmie, stąd niestrawności - powiedział Sainz.
W tej sytuacji dziennikarze zapytali Hiszpana o to, czy przed wyścigiem o Grand Prix Bahrajnu znów zje banana. - Koniec z zatrutymi bananami! Ten jeden był zdecydowanie do bani. Nie jestem zbyt szczęśliwy z powodu tego, co się wydarzyło, bo taki mały szczegół może zmienić wyniki weekendu. Miałem pecha i sytuacja nie była nie łatwa. Właśnie dlatego nie mogę się doczekać kolejnego wyścigu - dodał.
23-latek zdradził też, że wskutek otwartego zaworu z wodą, nie mógł przestać pić wody w Australii. - Gdybym to zrobił, mikrofon w kasku zalałby się wodą i straciłbym komunikację radiową z zespołem. Do tego cały kombinezon byłby mokry. W pewnym momencie, ponieważ czułem się już bardzo źle, wyjąłem rurkę z płynem z ust. To była jednak tylko część problemu. Największy kłopot sprawiły mi jednak problemy z trawieniem banana - zakończył Sainz.
ZOBACZ WIDEO F1: testy Kubicy z Renault. "To był najpiękniejszy moment w moim życiu"