Odkąd w 2014 roku w Formule 1 pojawiły się jednostki hybrydowe, byliśmy świadkami dominacji Mercedesa. Od tego momentu tytuły mistrzowskie wśród konstruktorów zdobywał jedynie niemiecki producent, zaś wśród kierowców triumfowali Lewis Hamilton i Nico Rosberg.
W 2018 roku dobra passa ekipy z Brackley może zostać przerwana, bo osiągi swojego silnika poprawiło Ferrari. Włosi zadbali też o to, by świetnie radził on sobie z większymi przebiegami, bo od tego sezonu każdy kierowca ma do dyspozycji trzy jednostki napędowe, o jedną mniej niż w ubiegłorocznej kampanii.
- Mercedes zwiększył przebieg swojego silnika z 5000 do 8000 kilometrów. Ferrari znalazło jednak coś więcej, dodatkową moc, w okresie zimowym - czytamy w "Auto Motor und Sport".
Wyniki tegorocznych wyścigów zdają się to potwierdzać. Sebastian Vettel wygrał zawody w Australii i Bahrajnie. Również w Chinach, gdzie Mercedes sięgał po pole position nieprzerwanie od sezonu 2012, kierowcy Ferrari byli w stanie przerwać dominację niemieckiego producenta. - Nie tracimy już tyle na prostych do Mercedesa - stwierdził Vettel.
Zdaniem "Auto Motor und Sport", wpływ na gorsze tempo Mercedesa mają też nowe regulacje dotyczące spalania oleju w silniku. Z tego powodu Niemcy musieli wrócić do specyfikacji oleju, z której korzystali w roku 2016. - Pomiary nie są precyzyjne, więc jeśli decydujesz się na ryzyko, możesz słono za to zapłacić - ocenił Toto Wolff, szef Mercedesa.
Tymczasem Ferrari nie ma podobnych obaw. Jak napisał "Auto Motor und Sport", włoski zespół obrał strategię "pełnego ryzyka" w sprawie spalania oleju. Poprawia to tempo kierowców ekipy z Maranello, jednak może sprawić, że wkrótce Włochami zainteresuje się FIA.
ZOBACZ WIDEO "Kubica show" podczas konferencji prasowej