Kierowca zagadka. Grosjean niepewny swojej przyszłości

W tym sezonie punktów w F1 nie zdobywali tylko Romain Grosjean i Siergiej Sirotkin. Rosjanin jest debiutantem i ma do dyspozycji kiepski pojazd Williamsa, więc łatwo go wybronić. Postawa Francuza to jednak ogromne rozczarowanie.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Romain Grosjean za kierownicą Haasa Materiały prasowe / Pirelli Media / Romain Grosjean za kierownicą Haasa
Za nami pięć wyścigów Formuły 1. To wystarczająca liczba, aby wyrobić sobie opinię na temat formy poszczególnych zespołów. Dlatego brak punktów przy nazwisku Siergieja Sirotkina nie dziwi. Rosjanin został rzucony na głęboką wodę. Nie dość, że jest debiutantem, to tegoroczny samochód Williamsa okazał się fatalną konstrukcją.

Dane drugiego kierowcy, który do tej pory nie punktował, mogą dziwić. Romain Grosjean to jeden z bardziej doświadczonych zawodników w stawce. Ma na swoim koncie 10 podiów, zdarzało mu się przewodzić stawce w wyścigu, a punkty zbierał w 48 Grand Prix. Na dodatek tegoroczna konstrukcja Haasa jest niezwykle udana, co pokazują wyniki jego partnera z zespołu, Kevina Magnussena.

Błąd nowicjusza

O Grosjeanie sporo mówiło się po Grand Prix Hiszpanii. Już na pierwszych metrach popełnił błąd typowy dla nowicjuszy. Widzowie przed telewizorami zobaczyli tylko kłęby dymu, efektownego "bączka" oraz innych kierowców wjeżdżających w samochód Haasa. Poszkodowanymi byli Pierre Gasly oraz Nico Hulkenberg.

32-latek bronił się przed sędziami, że próbował minimalizować straty. Dlatego nie zdjął nogi z pedału gazu. Uznał, że przecięcie linii toru spowoduje najmniejsze zagrożenie. Bo w innym przypadku wykręciłby "spina" prosto na linii wyścigowej i wjechałoby w niego jeszcze więcej rywali. Stewardzi tej argumentacji nie kupili i Francuz zostanie przesunięty na starcie do Grand Prix Monako o trzy pozycje.

Gdyby Grosjean postąpił inaczej, to najpewniej wyleciałby z toru i zakończył udział w wyścigu na pierwszym okrążeniu. Francuz zdecydował się na desperacką próbę, bo miał świadomość w jakiej znajduje się sytuacji. Po czterech wyścigach nie miał na swoim koncie "oczek" i nie chciał notować kolejnego występu bez zdobyczy punktowej. Biorąc pod uwagę finisz ubiegłego sezonu, kierowca amerykańskiej ekipy notuje właśnie serię dziewięciu Grand Prix, które kończył z niczym.

Wsparcie rodziny

To nie była też pierwsza wpadka Grosjeana w tym roku. W Grand Prix Azerbejdżanu rozbił się jadąc za samochodem bezpieczeństwa. Już tamten incydent go przybił, bo trudno było go logicznie wytłumaczyć. W wyjściu z dołka psychicznego miała mu pomóc rodzina.

- Miałem szczęście, że w Baku była ze mną rodzina i mój najmłodszy syn. Może on nie mówi jeszcze zbyt wiele, ale gdy w poniedziałkowy wieczór wróciłem do domu, to czekał tam na mnie z kolei Sascha. Najstarszy z synów. On mnie pochwalił. Mówił "tatusiu, startowałeś z końca stawki, a byłeś szósty w pewnym momencie, to było świetne". Myślę, że żona powiedziała mu, co mi ma przekazać. To było jednak tak pozytywne, że płakałem - zdradził przed wyścigiem w Hiszpanii.

32-latek to jeden z najmilszych kierowców w padoku, ale za uśmiech i otwartość nikt w F1 punktów nie przyznaje. Grosjean nie uniknie dyskusji, czy jego wypadek w Barcelonie spowodowany był tym, że miał jeszcze w głowie wydarzenia z Baku. Francuz bez wątpienia znajduje się pod coraz większą presją, bo jego partner z Haasa notuje kolejne dobre występy.

Błędy przeszłości

Grosjean w przeszłości przeżywał już gorsze chwile w F1. W sezonie 2012 zaraz po starcie do Grand Prix Japonii uderzył w Marka Webbera i wyrzucił go z toru. Australijczyk wpadł wtedy w furię, przybiegł do motorhome'u Lotusa i chciał natychmiastowej rozmowy z Francuzem.

- Wyłamał drzwi. Mógłby mnie nawet uderzyć w twarz, a ja bym nic nie powiedział. Miał wtedy rację, bo popełniłem ogromny błąd. Potem w kolejnym wyścigu w Korei straciłem jednak trzy pozycje na starcie, bo wszyscy wiedzieli, że chcę pozostać z dala od jakichkolwiek problemów - wspominał Grosjean.

Ta wypowiedź zdaje się sugerować, że na poziomie mentalnym Grosjean nie jest kierowcą z topu. Nawet Lewis Hamilton przeżywa w F1 gorsze chwile. Ważne jest jednak, aby w momentach zwątpienia nie dać się pokonać wewnętrznym demonom. Grosjean ma z tym wyraźny problem. Bo jego sytuacja robi się coraz mniej ciekawa. Nie jest pewny pozostania w zespole, notuje gorsze wyniki od Magnussena i popełnia kolejne błędy.

Współpraca z psychologiem

Kierowca z Francji od wielu lat korzysta z pomocy psychologa sportowego. Jest zadowolony z efektów tej współpracy, czego nie ukrywa. To ruch, który należy chwalić. Dla krytyków Grosjeana to jednak oznaka jego słabości.

- Bycie kierowcą jest interesujące, ale równie ciekawe jest bycie mężczyzną, ojcem i mężem. Ważne jest, by wracać do domu i nie przynosić ze sobą wszystkich niepowodzeń, które miałeś w pracy. Tak właśnie dochodzi do wielu rozwodów, bo ludzie miewają kłopoty w pracy, wracają do domu i nie są w dobrym humorze. Takie sytuacje wpływają na życie. Dlatego korzystam z pomocy trenera, aby być w dobrej formie fizycznej. Korzystam z inżyniera, by jak najlepiej ustawić mój samochód. Dlaczego zatem miałbym nie zatrudniać psychologa, który sprawi, że mój mózg będzie lepiej funkcjonować? - zastanawiał się niegdyś Grosjean.

Przypięcie Grosjeanowi łatki kierowcy słabego mentalnie byłoby jednak pójściem na skróty. Można wyliczać jego błędy z tego sezonu, przypominać wpadki z przeszłości, w tym przymusową pauzę w jednym z wyścigów w sezonie 2012 jako konsekwencję niebezpiecznej jazdy.

Tyle, że gdy w sezonie 2013 Francuz otrzymał Lotusa idealnie skrojonego pod swój styl jazdy, potrafił zadziwiać. W trzech wyścigach z rzędu nie schodził z podium. W przeciągu całej kampanii na "pudle" stawał sześciokrotnie. Z wyliczeń zespołu wynikało wtedy, że jest o 0.3 s. szybszy na okrążeniu od Kimiego Raikkonena.

Czarne chmury nad Grosjeanem

Grosjean debiutował w F1 w roku 2009, ale na kolejną szansę czekał aż do sezonu 2012. Musiał przejść przez wyścigi GT i udowodnić, że zasługuje na kolejną szansę. Taki wymóg postanowił mu Eric Boullier, który wtedy rządził Renault. To właśnie on poświęcił sporo czasu rodakowi, by poprawić jego umiejętności i uczynić z niego bardziej kompletnego kierowcę.

Pod tym względem Boullier znacząco się różni do Gunthera Steinera. Szef Haasa od kilku tygodni broni Grosjeana. Zarówno po incydencie z Baku, jak i po tym z Katalonii, Steiner starał się pocieszać swojego zawodnika.

Być może jednak 32-latek potrzebuje czegoś innego. Jego pewność siebie jest obecnie zachwiana, więc z jednej strony wspieranie go jest czymś normalnym, ale z drugiej konieczna jest też motywacja, by podniósł się z podłogi.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Jeszcze kilka lat temu można było powiedzieć o Francuzie, że to potencjalny przyszły mistrz świata. Grosjean nie wykorzystał jednak w pełni swojego talentu. Pozostał nieregularnym kierowcą, który czasem zaskoczy na plus, czasem na minus.

32-latek jest zdolny do tego, by w najbliższym Grand Prix Monako odjechać tak wspaniały wyścig, że wszyscy zapomną o ostatniej krytyce. Niestety, równie prawdopodobne jest to, że wywinie błąd typowy dla juniora, po którym będzie miał ochotę zapaść się pod ziemię.

Na jego nieregularności cierpi jednak zespół. Tak mała ekipa jak Haas musi wykorzystać każdą okazję do zdobycia punktów. Tym bardziej, że model współpracy z Ferrari wypalił i Amerykanie mają w tym roku szansę na zajęcie wysokiego miejsca w klasyfikacji konstruktorów. Potrzebują do tego jednak dwóch punktujących kierowców, a póki co "oczka" do mety przywozi tylko Magnussen.

Czy Romain Grosjean straci miejsce w F1 po sezonie 2018?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×