Brendon Hartley chce odzyskać radość z jazdy. "W Formule 1 jest ogromna presja"

Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Brendon Hartley
Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Brendon Hartley

Brendon Hartley znalazł się pod lawiną krytyki po nieudanych występach w Formule 1. Nowozelandczyk, który wcześniej startował w serii WEC, chce odzyskać luz psychiczny. - W F1 kierowca znajduje się pod ogromną presją - twierdzi.

Brendon Hartley wygrał wyścig 24h Le Mans i dwukrotnie zdobył z Porsche tytuł mistrzowski w serii WEC. To sprawiło, że Red Bull postanowił dać Nowozelandczykowi kolejną szansę w Formule 1 i pod koniec minionego sezonu podarował mu miejsce w zespole Toro Rosso.

28-latek w końcówce zeszłego roku zaliczył cztery wyścigi dla ekipy z Faenzy, ale nie osiągał oszałamiających rezultatów. W tegorocznej kampanii zdobył do tej pory jeden punkt i znalazł się pod ostrzałem mediów. W padoku F1 pojawiły się nawet pogłoski, że Hartley wkrótce może stracić posadę w Toro Rosso.

Nowozelandzki kierowca podchodzi jednak spokojnie do spekulacji. - W F1 jest mnóstwo mediów. Z tygodnia na tydzień jest ich coraz więcej, przez co masz wrażenie, że uwaga wszystkich jest skupiona na tobie. Pod pewnymi względami odczuwasz ogromną presję. Cieszę się z tego, ale czasem muszę sobie przypominać dlaczego tu jestem, dlaczego mi się to podoba. Nawet jeśli to wiąże się z ogromnymi oczekiwaniami - powiedział Hartley.

Kierowca Toro Rosso ma świadomość, że przy tak ogromnych oczekiwaniach bardzo łatwo stracić przyjemność ze startów. - Bardzo łatwo dać się złapać i ugiąć pod tą presją, stracić frajdę z jazdy. Myślę jednak, że pod tym względem F1 nie różni się zasadniczo od innych, profesjonalnych dyscyplin - dodał.

W zeszłym roku Hartley powtarzał, że rywalizacja w wyścigach długodystansowych była dla niego idealną szkołą przed przejściem do F1. Tam Nowozelandczyk nabrał doświadczenia, jeśli chodzi o zarządzanie oponami i zużyciem paliwa. To nie przełożyło się jednak na wyniki w królowej motorsportu, bo obecnie w szeregach Toro Rosso lepsze rezultaty notuje Pierre Gasly. To jednak zasługa przede wszystkim czwartej pozycji, jaką Francuz wywalczył podczas Grand Prix Bahrajnu.

- Wiem, że łatwo stwierdzić, że to nie był udany początek sezonu w moim wykonaniu. Tak naprawdę, gdy popatrzymy na wyniki, to nie odstaję od Pierre'a. On uzyskał dobry wynik w Bahrajnie, gdzie ja nie wykorzystałem potencjału samochodu. To ciągły proces nauki. W F1 mamy do czynienia z celami, które się poruszają i zmieniają z tygodnia na tydzień - podsumował Hartley.

ZOBACZ WIDEO Brak Kamila Glika to dramat dla reprezentacji. "To filar, od którego zaczyna się budowanie składu"

Komentarze (0)