Robert Kubica znów może pokazać swoją wartość, a Williams zaskoczyć w Austrii

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica

Po raz ostatni Robert Kubica zasiadł za kierownicą Williamsa w połowie maja w Barcelonie. Wtedy Williams zamykał stawkę. Od tamtego momentu Brytyjczycy nie zrobili większych postępów w F1, ale w Austrii mogą zaskoczyć pozytywnym wynikiem.

Gdy zimą szefostwo Williamsa ogłaszało, że Robert Kubica jako kierowca rezerwowy weźmie udział w trzech sesjach treningowych w tym roku, nie mogło podejrzewać z jak ogromnymi problemami będzie się zmagać zespół. Polscy fani za to zaznaczyli w kalendarzu - Hiszpania, Austria, Abu Zabi.

Kubica zasmakował przyjemności jazdy modelem FW41 podczas przedsezonowych testów w Barcelonie. Usadowienie go za kierownicą samochodu Williamsa podczas późniejszego Grand Prix Hiszpanii wydawało się logicznym posunięciem. Bo na odstępie dwóch miesięcy można by porównać czasy, sprawdzić jak poprawiła się konstrukcja maszyny, na ile tempo podkręcił polski kierowca po oswojeniu się z najnowszym pojazdem.

Tyle, że nikt nie spodziewał się, że na początku marca na torze Catalunya spadnie śnieg, a pierwsza tura próbnych jazd nie będzie mieć większego sensu.

Program naprawczy 

Wyniki testów przed sezonem zapaliły jednak sygnały ostrzegawcze w Grove. Już w marcu stało się jasne, że model FW41 nie jest tak konkurencyjną maszyną, jak zapowiadał to zimą Paddy Lowe. Brytyjczycy zapewniali jednak od samego początku, że wiedzą w czym tkwi problem i z dumą ogłaszali uruchomienie programu naprawczego.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Już od pierwszego Grand Prix utrzymywała się narracja, w myśl której w połowie maja w Barcelonie mieliśmy poznać szereg poprawek. Miały one uczynić pojazd stajni z Grove szybszym i pozwolić Lance'owi Strollowi i Siergiejowi Sirotkinowi na nawiązanie kontaktu z rywalami. Wszakże Williams na początku roku zapowiadał walkę o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów, a przyszło mu okupować ostatnią pozycję w tabeli.

Dlatego też kibice, szczególnie w Polsce, odliczali do 1. sesji treningowej przed Grand Prix Hiszpanii. Wszystko po to, by zobaczyć Kubicę i ocenić postępy w pojeździe Williamsa. Skończyło się na ogromnym rozczarowaniu, bo z nowych części w samochodzie Polaka zobaczyliśmy jedynie zmodyfikowaną podłogę. Na dodatek tor Catalunya uwypuklił wady modelu FW41. Krakowianin był wyraźnie szybszy od Strolla, na pokonanie innych rywali nie pozwoliła mu maszyna.

- Już po kilku zakrętach zdałem sobie sprawę, że to nie będzie łatwy trening. Wtedy moje emocje musiały odejść na bok. Tak naprawdę nie było mi łatwo, bo nie siedziałem w samochodzie od dwóch miesięcy. Porywisty wiatr nie pomagał i warunki nie były idealne. Balans samochodu nie był zbyt dobry - mówił po swoim występie 33-latek.

Kilka dni później Kubica wyjechał na tor Catalunya podczas oficjalnych testów F1. Znów otrzymał do sprawdzenia kilka nowych części. - Mamy jasny plan i wiemy, nad czym mamy pracować. Znamy swoje słabości. Dokonamy szeregu testów, by zrozumieć wpływ niektórych części na samochód. To część naszego programu naprawczego - zdradzał wtedy Rob Smedley, dyrektor Williamsa ds. osiągów.

Williams nadal na dnie

Od wydarzeń z Barcelony minął ponad miesiąc. Sytuacja Williamsa nie zmieniła się w żaden sposób. Przed Grand Prix Hiszpanii zespół miał na swoim koncie 4 punkty. Teraz jego dorobek wygląda identycznie.

Zmienił się jedynie moment, w którym mamy poznać lepsze oblicze modelu FW41. W ostatnich wypowiedziach Paddy Lowe i Claire Williams zapowiadali, że ekipa nie poddała się i nie spisała tegorocznej kampanii na straty, że w fabryce trwają prace nad nowymi częściami. Nowy deadline to Grand Prix Niemiec, które odbędzie się w drugiej połowie lipca. Tak jakby Brytyjczycy zapomnieli, że wcześniej podobne obietnice składali względem Grand Prix Hiszpanii.

W Austrii teamowi z Grove może jednak pomóc los, a dokładniej charakterystyka Red Bull Ringu. Obiekt nie posiada zbyt wielu zakrętów, do tego mamy na nim długie proste, na których niezbędna jest duża moc. Biorąc pod uwagę nowy silnik Mercedesa w specyfikacji 2.1, kierowcy Williamsa mogą się uporać z innymi zespołami ze środka stawki. Nawet jeśli w kolejnych Grand Prix sytuacja wróci do normy i z powrotem zobaczymy Strolla i Sirotkina na końcu stawki. Jeśli zespół chce zdobyć kolejne punkty do klasyfikacji konstruktorów, to lepszej okazji mieć nie będzie.

- Nie mogę się już doczekać tego wyścigu, bo ten obiekt pasuje pod nasz samochód. Możemy się spodziewać dobrego weekendu - stwierdził w tym tygodniu Sirotkin.

Kubica znów może pokazać swoją wartość

Przed szansą stoi też Kubica. Stosując piłkarską narrację ze względu na trwający mundial, Polak prowadzi do przerwy. Na przedsezonowych testach w Barcelonie imponował tempem, odstąpił nawet jedną z sesji testowych Strollowi. Później w trakcie weekendu wyścigowego w Barcelonie znów był szybszy od etatowych kierowców Williamsa.

- Znam swoją wartość. Nie muszę patrzeć na czasy okrążeń innych. Czasem ludzie zapominają, że sporty motorowe to sport. Każdy z nas trenuje i robi to tak często, jak to tylko możliwe. Wiem, że gdybym tylko miał możliwość ścigania się samochodem co tydzień, tak jak pozostali kierowcy, to miałbym większe pole do poprawy. Widziałem to podczas zimowych testów i widzę to teraz. Jeśli czegoś mi brakuje, to tylko dlatego, że robię to raz na dwa miesiące - mówił w maju Kubica.

W Austrii jego czasy znów będą porównywane względem Strolla i Sirotkina. Polak tego nie uniknie, nawet gdyby tego bardzo chciał. Jeśli w pierwszej sesji treningowej będzie lepszy od Kanadyjczyka, jeśli później Rosjanin nie zdoła poprawić rezultatu Kubicy, to Williams otrzyma kolejną odpowiedź. Brytyjczycy będą wiedzieć, że nie tylko zepsuli tegoroczny samochód, ale pomylili się też przy wyborze kierowców na ten sezon.

I oby, gdy zimą będą zasiadać do wyboru składu na sezon 2019, wyciągnęli wnioski z tych błędów.

Komentarze (0)