Nie jest tajemnicą, że motocykliści z MotoGP narzekają na stan asfaltu na torach, na których odbywają się również wyścigi Formuły 1. Jest to podyktowane faktem, że od roku 2017 samochody w królowej motorsportu stały się znacznie cięższe, przez co łatwiej niszczą nawierzchnię.
Z tego powodu zimą wymieniono asfalt na obiekcie w Barcelonie, wyrównano też nawierzchnię w Austin. Podobne prace odbyły się na brytyjskim Silverstone, ale zdaniem Carlosa Sainza nie dały one większych efektów.
- Jest dziwnie. Moi przyjaciele w Barcelonie wykonali niesamowitą robotę, bo tor tam stał się gładki jak lód i gwarantował ogromną przyczepność. Nie było żadnych nierówności. Na Silverstone jest inaczej. Mamy lepszą przyczepność, ale sam tor stał się bardziej wyboisty. Żal mi chłopaków z MotoGP, bo to oni prosili o zmianę, a nie dostaną tego czego chcieli - ocenił kierowca Renault.
Pozytywnie o zmianach wypowiadał się za to Lewis Hamilton. - To jest szalone. Ten tor stał się tak szybki, wcześniej taki nie był. To najlepszy obiekt na świecie. Odczucia są takie jakby się prowadziło myśliwiec. Trzeba też jednak przyznać, że pojawiło się sporo nierówności - stwierdził reprezentant Mercedesa.
Podobnie sytuację ocenił Valtteri Bottas. - Tor jest inny niż w latach poprzednich. Jest przyczepniejszy, ale też pojawiło się sporo nierówności. Na szczęście nie wpłynęło to na naszą wydajność. Niektóre zakręty, jak Copse czy Becketts, stały się trudniejsze. To nie jest jednak jakiś poważny problem - zakomunikował Fin.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018