Kierowcy Red Bull Racing mieli świadomość, że na Silverstone czeka ich trudny weekend, gdyż charakterystyka obiektu nie współgra z ich samochodem. Na brytyjskim torze potrzebna jest bardzo duża moc, a tej brakuje silnikowi Renault.
Sfrustrowany takim obrotem spraw jest Max Verstappen. Holender próbował walczyć o jak najlepszy wynik, ale w końcówce wyścigu w jego pojeździe zepsuły się hamulce i ostatecznie opuścił on Wyspy bez punktów na koncie.
- Przez cały wyścig musiałem zarządzać oponami, a i tak byliśmy niesamowicie wolni na prostych. To był wielki dramat. Próbowałem taktykę z jednym pit-stopem. Na ostatnich okrążeniach miałem szczęście, że pojawił się samochód bezpieczeństwa, bo ta strategia nie zadziałała - powiedział 20-latek.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Radosław Majdan: Lubiłem gdy wyzywali mnie kibice przeciwnej drużyny. To mnie motywowało
Kierowca stajni z Milton Keynes kilkukrotnie wdawał się w pojedynki z Kimim Raikkonenem, ale za każdym razem Fin bardzo szybko odpowiadał na jego manewry. - Po pierwszym samochodzie bezpieczeństwa zdecydowałem się go wyprzedzić. To było fajne, ale frustrujące jest to jak bardzo brakowało nam mocy na prostych - dodał.
Po drugim samochodzie bezpieczeństwa, gdy w samochodach Mercedesa i Ferrari znalazły się już nowe komplety opon, Verstappen nie miał jakichkolwiek szans na równorzędną walkę. - To była tragedia. Na prostych czułem się jakbym startował w innej serii wyścigowej. To było trochę tak jakby oni byli w F1, a ja w F2 - stwierdził kierowca z Holandii.