Po zakończeniu neutralizacji w końcówce wyścigu, Valtteri Bottas podjął próbę ataku na prowadzącego Lewisa Hamiltona. Wtedy też usłyszał od inżynierów Mercedesa, że ma utrzymać pozycję i skupić się na dojechaniu do mety Grand Prix Niemiec.
- Z mojej perspektywy, nie ma żadnych negatywnych odczuć i pretensji. Dla mnie to miało sens. Mieliśmy pojedynek na pierwszym okrążeniu po zjeździe samochodu bezpieczeństwa. I tyle. Tak naprawdę przegrałem ten wyścig jeszcze przed neutralizacją, więc to nie jest tak, że coś poszło nie po mojej myśli - powiedział 28-latek.
Bottas zgadza się z zespołem, że zażarta walka z Hamiltonem mogłaby doprowadzić do tego, że obaj nie ukończyliby wyścigu. - Po zjeździe samochodu bezpieczeństwa, mieliśmy zgodę na ściganie. Myślę, że stoczyliśmy dobry pojedynek. Tyle, że na Hockenheim potrzeba znaczącej różnicy w tempie, by móc wyprzedzać. Do tego trzeba mieć opony w tym samym stanie. Dlatego byłoby naprawdę trudno coś ugrać - dodał.
Fiński kierowca nie ukrywa jednak, że po wypadku Sebastiana Vettela przez chwilę miał nadzieję na wygraną na Hockenheim. - Gdy jesteś kierowcą, to zawsze myślisz o zwycięstwie i gdy tylko zobaczyłem, że Sebastiana nie ma w wyścigu, to pomyślałem "mam szansę". Jednak dla Lewisa pojawienie się samochodu bezpieczeństwa w tym momencie było korzystniejsze. On mógł pozostać na torze, ja nie - podsumował Bottas.
ZOBACZ WIDEO Problemy triumfatorki juniorskiego Wimbledonu przed turniejem. Świątek: "W Polsce nie ma warunków"