Ferrari bardzo długo czeka na tytuł mistrzowski w F1. Po raz ostatni kierowca stajni z Maranello cieszył się ze zdobycia miana najlepszego na świecie w roku 2007, kiedy to Kimi Raikkonen rzutem na taśmę pokonał Lewisa Hamiltona oraz Fernando Alonso.
Bliski nawiązania do sukcesu Fina w minionym sezonie był Sebastian Vettel. Niemiec w zeszłym roku udawał się na przerwę wakacyjną z bezpieczną przewagą nad Hamiltonem. Zaprzepaścił jednak swoją szansę wskutek kilku prostych błędów w Singapurze czy Japonii.
Teraz sytuacja zdaje się powtarzać. Po Grand Prix Wielkiej Brytanii 31-latek zdawał się kandydatem numer jeden do tytułu, po tym jak w świetnym stylu pokonał Hamiltona przed jego własną publicznością. Tyle, że kolejne wyścigi w Niemczech nie ułożyły się po myśli Vettela. Wprawdzie przewodził stawce na Hockenheim, ale na mokrej nawierzchni wypadł z toru. Z kolei na Hungaroringu kluczowe okazały się deszczowe kwalifikacje, w których Ferrari było gorsze od Mercedesa.
Efekt jest taki, że Hamilton udał się na wakacje z 24 punktami przewagi nad najgroźniejszym rywalem. - Tegoroczna rywalizacja jest jak wahadło. Raz jest po stronie jednego, raz po stronie drugiego. W tej sytuacji kluczowa jest regularność, zdobywanie punktów w każdym wyścigu. W Niemczech nie ułatwiłem sobie zadania, ale taki jest motorsport - powiedział Vettel.
Zdaniem Niemca, obecnej sytuacji nie można porównywać do tej sprzed roku, gdyż obecnie Ferrari dysponuje znacznie lepszym samochodem. - W zeszłym sezonie straciliśmy mistrzostwo, bo nie byliśmy wystarczająco szybcy, pomijając oczywiście moje problemy i pogubione punkty. Ten rok pokazał, że nasz samochód jest lepszy. Ma większy potencjał, ciągle możemy wydobyć z niego znacznie więcej mocy. Możemy się jeszcze poprawić i jestem o tym przekonany. Dlatego druga część sezonu powinna być ekscytująca - dodał.
ZOBACZ WIDEO Mamy nagranie z historycznego zjazdu Bargiela. Te ujęcia zapierają dech w piersiach!