Przez wiele tygodni Daniel Ricciardo powtarzał, że jest bliski podpisania nowego kontraktu z Red Bull Racing. Australijczyk zdał sobie sprawę, że nie otrzyma wymarzonej oferty z Ferrari czy Mercedesa, zaś "czerwone skrzydła" pozostają trzecią siłą. Ostatecznie 29-latek zdecydował się na zaskakujący ruch.
Powodów decyzji Ricciardo jest co najmniej kilka. Po pierwsze, Australijczyk może nie być przekonany do silników Hondy. Wprawdzie jednostki napędowe Renault są równie awaryjne, ale przejście na maszyny japońskiego producenta może sprawić, że strata Red Bulla do głównych rywali wzrośnie. Ponadto, coraz więcej do powiedzenia w ekipie z Milton Keynes ma Max Verstappen, nawet jeśli szefowie Red Bulla twierdzą inaczej.
W Renault kierowca z Australii otrzyma nie tylko status lidera i gwiazdy zespołu, ale też znacznie wyższą pensję. Ricciardo zaryzykował, ale nie miał nic do stracenia. Podpisał ledwie roczną umową. Taką samą jak Valtteri Bottas w Mercedesie. Tym samym Ricciardo pokazuje stajni z Brackley, że powinna rozważyć jego transfer w kontekście sezonu 2020. Być może teraz Australijczyk zrobił krok w tył, by później zrobić dwa kroki w przód.
Wydaje się, że najwięcej na decyzji Ricciardo zyska Pierre Gasly. Francuski kierowca ma wszystko, co trzeba, aby odnieść sukces w Red Bullu i F1. Jest związany z satelickim Toro Rosso, więc dołączyłby do długiej listy kierowców, którzy przeszli ze stajni z Faenzy do Milton Keynes. Swoimi dotychczasowymi występami pokazał też, że tkwi w nim ogromny potencjał.
Gasly nie miałby też problemów z pogodzeniem się z rolą kierowcy numer dwa. To dobry wariant dla Red Bulla, bo musi on w najbliższej przyszłości zrobić wszystko, by udobruchać Verstappena. Jeśli tego nie zrobi, to młody Holender pod koniec sezonu 2020 spakuje walizki, podobnie jak to zrobił Ricciardo.
Gasly zdobył w tym sezonie 26 punktów. To lepszy rezultat nie tylko od zespołowego kolegi Brendona Hartleya (2), ale również od tegorocznej rewelacji Charlesa Leclerca (13).
ZOBACZ WIDEO Szlak na K2 naznaczony śmiercią. Andrzej Bargiel: Musiałem wspiąć się na wyżyny
W zeszłym roku Carlos Sainz odszedł z Toro Rosso do Renault, by szukać swojej ścieżki kariery w F1. Red Bull nie chciał jednak w pełni tracić praw do Hiszpana, więc zgodził się jedynie na wypożyczenie. Do połowy września to ekipa z Milton Keynes zachowuje prawa do Sainza.
Nad Sainzem w ostatnich dniach zbierały się czarne chmury. Wiedział, że Renault nie chce czekać do jesieni i zespołowi zależy na wcześniejszym przedstawieniu składu. W kontekście transferu do francuskiego teamu wymieniało się jednak Estebana Ocona. Postawienie na Ricciardo oznacza, że dość niespodziewanie 23-latek ma szansę na angaż w Red Bullu.
Czy stajnia z Milton Keynes sięgnie po Sainza? Wydaje się to mało prawdopodobne. W Red Bullu cenią sobie lojalność i bardzo dobrze pamiętają zachowanie Hiszpana z końcówki minionego sezonu. - Nie gryziesz ręki, która cię karmi - stwierdził ostatnio Franz Tost, szef Toro Rosso.
W ten sensacyjny transfer wierzy Scott Mitchell z brytyjskiego "Motorsportu". Jest on przekonany, że Red Bull potrzebuje teraz topowego kierowcy, a takim właśnie jest Fernando Alonso. Hiszpan jest na ostatnim etapie swojej kariery w F1, ale wciąż ma ogromne możliwości. Dalsze starty w McLarenie nie są dla niego ciekawą opcjąm, bo nie gwarantują mu walki o zwycięstwa. "Czerwone byki" mogłyby mu dać taką możliwość.
Należy pamiętać, że Alonso przez ostatnie trzy lata współpracował z Hondą, która była partnerem technicznym McLarena. Rozwijał silnik japońskiego producenta i jego uwagi z pewnością byłyby niezwykle cenne. W Hondzie pamiętają też doskonale komentarze 37-latka, któremu przez radio zdarzało się krytykować silnik jej produkcji, porównując go do maszyny z GP2.
Jednak kierownictwo Hondy ciągle w dobrych słowach wypowiada się o byłym mistrzu świata. - To fenomenalny kierowca - stwierdził niedawno Masashi Yamamoto, szef Hondy.
Co ciekawe, w przeszłości Red Bull miał szansę na zakontraktowanie Alonso, ale wtedy obie strony nie dobiły targu. Może uda się teraz? Brzmi to nieprawdopodobnie, ale jeszcze parę dni temu w kategoriach sci-fi należało oceniać przejście Ricciardo do Renault.
Nie zgodzę się z twierdzeniami, że rosnącą pozycja Maxa miałaby Czytaj całość