Od Grand Prix Belgii w F1 mamy nowy zespół. To Racing Point Force India, którego właścicielem został Lawrence Stroll. Ekipa z Silverstone rozpoczęła zmagania z zerowym dorobkiem punktowym, ale szefowie F1 i FIA zapewnili kanadyjskiego miliardera, że zachowa on prawa do premii z praw komercyjnych. Stroll może dzięki temu zyskać 33 mln dolarów.
Nie podoba się to szefom Haasa, bo zgodnie z regulaminem, zespół musi przez dwa sezony kończyć rywalizację w czołowej dziesiątce konstruktorów, by zyskać prawo do nagród. Amerykanie przeszli taką drogą i dopiero w swoim trzecim sezonie mogą liczyć na przelewy z puli praw komercyjnych.
- Zobaczymy jak ta sprawa się skończy. Wszystko potoczyło się bardzo szybko i nie sądzę, byśmy dobrze i rzetelnie omówili każdy aspekt - zdradza Gunther Steiner, szef Haasa.
W tym sporze Stroll może jednak liczyć na wsparcie Mercedesa. - Musimy zdecydować na czym nam zależy. Trzymamy się zasad czy ratujemy zespół, który ma solidne podstawy finansowe? - pyta Toto Wolff, szef niemieckiej ekipy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niespotykana sytuacja przed meczem w lidze francuskiej
W słowach Wolffa nie ma jednak nic dziwnego, bo kanadyjski miliarder chce zacieśnić sojusz z Mercedesem. Jest nawet gotów utworzyć z Racing Point Force India "zespół B" Mercedesa, aby jego syn Lance otrzymał bardziej konkurencyjny samochód i mógł walczyć o czołowe lokaty w F1.
To nie podoba się z kolei Renault i McLarenowi. - Renault nie ma nic przeciwko ratowaniu upadającego zespołu, ale szefowie F1 zapewnili nas, że podejmą działania, które uniemożliwią tworzenie "zespołów B" - twierdzi Cyril Abiteboul, szef francuskiego teamu.
Podobnego zdania jest McLaren. - Zależy nam na tym, aby w przyszłości nie powstawało więcej "zespołów B", które będą zależne technicznie, politycznie i sportowo od większego partnera. Nie mamy nic przeciwko Force India - mówi rzecznik prasowy stajni z Woking.
Przeciwny zachowaniu nagród finansowych przez ekipę Strolla jest też Williams, choć w tym przypadku jest to powiązane z prawdopodobnym odejściem Lance'a z ekipy z Grove oraz utratą funduszy, jakie gwarantował kanadyjski miliarder Brytyjczykom.
Z kolei przedstawiciele ekipy Strolla nie zgadzają się z zarzutami Haasa. - Oni nie zostali pokrzywdzeni w żaden sposób. Wchodząc do F1, korzystali z przepisów, które pozwalały im zakupić znaczną część samochodu od Ferrari. Musieli zatrudnić tylko 220 osób, podczas gdy my zmuszeni byliśmy zaprojektować pojazd od zera i stąd mamy personel liczący 400 osób. Może Haas nie otrzymał nagród z praw komercyjnych, ale skorzystał na złagodzeniu innych przepisów F1 - podsumowuje Otmar Szafnauer, dyrektor zarządzający Racing Point Force India.