Obecnie trwają rozmowy w sprawie przyszłości Formuły 1. Liberty Media chce urządzić królową motorsportu po swojemu, wprowadzając m. in. limity finansowe. Zmiany proponowane przez Amerykanów od początku nie podobały się Sergio Marchionne. Prezydent Ferrari groził nawet, że jego firma opuści F1, jeśli zmiany pójdą w złym kierunku.
Nagła śmierć Marchionne sprawiła, że władzę w Maranello przejął Louis Camilleri. Nowy dyrektor generalny Ferrari złagodził politykę względem F1. Włoch podkreślił przy tym, że nie będzie wykorzystywać mediów do wywierania nacisku na Liberty Media.
- Jeśli chodzi o podstawowe zasady, jakie mamy w DNA Formuły 1, czyli szczyt technologii i innowacji, a wyścigi będą konkurencyjne i ekscytujące, to starty w F1 nadal będą opłacalne - powiedział Camilleri.
Dyrektor generalny Ferrari wskazał na kluczowe aspekty w rozmowach ws. przyszłości. - Przepisy techniczne, aspekty finansowe oraz regulacje dotyczące zarządzania. W każdym z tych elementów musimy się spotkać się gdzieś w połowie drogi. Jestem przekonany, że w interesie wszystkich leży znalezienie porozumienia. Nie chcę jednak mówić więcej, bo nigdy nie negocjowałem za pośrednictwem mediów i nigdy nie będę - dodał Camilleri.
Włoch podkreślił, że choć chce kontynuować dzieło Marchionne, to jest inną osobą niż niedawno zmarły prezydent Ferrari. - Mamy inny podejście, inny styl działania, chociaż łączą nas szacunek i ambicje. Bardzo często rozmawialiśmy o sprawach Ferrari i firmy Philip Morris. Brakuje mi go, bo był niesamowitą osobą. Miał głowę do wszystkiego, niesamowitą energię i był bardzo ambitny. Tak jak ja - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Hołowczyc: Dakar? Chciałbym to zrobić profesjonalnie