Wypadki śmiertelne nie do zaakceptowania w F1. "Wyścigi mogłyby zostać zakazane"

Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: wypadek podczas Grand Prix Belgii
Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: wypadek podczas Grand Prix Belgii

W ostatnich wyścigach Formuły 1 doszło do dwóch poważnych wypadków. Na szczęście, kierowcom nic się nie stało. - Gdyby kierowcy ginęli w F1, wyścigi mogłyby zostać zakazane - uważa Jean Todt, prezydent FIA.

W tym artykule dowiesz się o:

Zaraz po starcie wyścigu o Grand Prix Belgii doszło do karambolu z udziałem trzech kierowców. Nico Hulkenberg trafił w tył samochodu Fernando Alonso, który pofrunął w powietrze i spadł tuż obok głowy Charlesa Leclerca. Była to pierwsza sytuacja w F1, gdy można było ocenić pozytywy wynikające z posiadania systemu Halo. Bez niego koło z maszyny Alonso mogłoby trafić Leclerca.

Kilka dni później na włoskiej Monzy doszło z kolei do wypadku Marcusa Ericssons. Niedomknięty DRS doprowadził do tego, że Szwed stracił panowanie nad samochodem na końcu prostej i uderzył w bandę przy prędkości ponad 330 km/h. Jego pojazd rozleciał się na kawałki, ale na szczęście kierowcy Saubera nic się nie stało.

Z ulgą przyjął to Jean Todt. Prezydent FIA uważa, że czasy się zmieniły i gdyby w F1 regularnie dochodziło do śmiertelnych wypadków, to wyścigi królowej motorsportu mogłyby zostać zakazane. - Jeśli zobaczysz wypadek Alonso z 2016 roku, jeśli zobaczysz ostatnią kraksę Ericssona, to powinieneś poświęcić trochę czasu na przeanalizowanie sytuacji. Musimy sobie zdać sprawę z tego jak ogromny postęp został zrobiony, bo nie dla wszystkich jest to oczywiste - powiedział Francuz.

Todt ma świadomość, że przed laty wypadki śmiertelne w F1 były dość częste. Teraz byłyby jednak niemile widziane przez otoczenie. - Kilkadziesiąt lat temu, po takich wypadkach jakie mieli Alonso czy Ericsson, nie byłoby ich już z nami. To ogromny ból, bo to co było do przyjęcia 40 lat temu, teraz nie jest. Jeśli kierowcy w F1 ginęliby, wyścigi mogłyby zostać zakazane. Pewne rzeczy się zmieniły. Musimy o tym pamiętać - dodał szef FIA.

ZOBACZ WIDEO: Konrad Bukowiecki o aferze dopingowej: To był szok! Nie puszczę tego płazem

Francuz cieszy się też, że ostatnie wydarzenia z Belgii przekonały niektórych kierowców do systemu Halo w F1. To właśnie Todt był orędownikiem jego wprowadzenia, a wielu krytykowało pałąk ochronny ze względu na jego wygląd i psucie estetyki samochodów F1.

- To było frustrujące, że kierowcy nie byli do niego przekonani. My szanujemy to, co oni robią. I oni powinni też szanować naszą pracę. Wprowadziliśmy Halo, bo byliśmy przekonani, że poprawi bezpieczeństwo. Może wygląd samochodów się nieco zmienił, ale tak naprawdę to kocham wyścigi, kocham F1. Nie jestem mocno zszokowany, gdy oglądam rywalizację i widzę zamontowane Halo. Bardziej martwiłem się o to czy ten system nie pogorszy widoczności. Bo nie chcieliśmy sytuacji, w której poprawimy bezpieczeństwo w jednym aspekcie, a pogorszymy w innym. Te obawy okazały się jednak nieuzasadnione - podsumował Todt.

Źródło artykułu: