Już na pierwszym okrążeniu Max Verstappen dał o sobie znać sędziom, gdy agresywnie bronił się przed atakiem Kimiego Raikkonena, przez co Fin wyleciał z toru. Sędziowie nałożyli na Holendra karę pięciu sekund, co ten po zakończeniu rywalizacji nazwał "głupią" decyzją.
Inaczej tę sytuację widzi Charlie Whiting. - To była zasłużona kara. Max wyjechał poza tor, a jego powrót na linię wyścigową odbył się w dość niefortunny sposób. Musisz to zrobić tak, aby było bezpiecznie. Tymczasem tam jechał Kimi, którego on wypchnął z toru. Dla sędziów to była prosta decyzja - stwierdził dyrektor wyścigowy F1.
Chwilę później Verstappen miał incydent z drugim kierowcą Ferrari - Sebastianem Vettelem. Tym razem kary dla 21-latka jednak nie było. - Sebastian próbował wejść od środka. To był sensowny ruch. Gdy był w połowie drogi, Max się zorientował i lekko skręcił. W takich sytuacjach stewardzi nie dają zwykle kar. Chyba, że są przekonani, że wina leżała tylko po jednej stronie. Opinie kierowców będą się różnić, ale nie da się jasno przypisać kto doprowadził do tej kolizji - dodał Whiting.
Kierowca Red Bull Racing sugerował wręcz, że to Vettel powinien otrzymać karę za próbę ataku, bo w Chinach na początku sezonu za podobny manewr ukarano właśnie Verstappena. - Nie było podobieństwa w tych zajściach. Tam mieliśmy do czynienia z wyraźnym zderzeniem, nie było większych szans na wyprzedzenie. Tutaj Sebastian miał takowe - podsumował dyrektor wyścigowy F1.
ZOBACZ WIDEO Szalony Rajd Polski. Losy tytułu rozstrzygnęły się na mecie ostatniego odcinka