W kwalifikacjach do wyścigu o Grand Prix Stanów Zjednoczonych Lewis Hamilton po raz kolejny zademonstrował swoją klasę. Chociaż w suchych warunkach podczas wcześniejszego treningu na torze w Austin najlepsi byli kierowcy Ferrari, to w decydującym momencie Brytyjczyk był w stanie wycisnąć maksimum z samochodu.
33-latek pokonał Sebastiana Vettela o 0,061 s w walce o pole position i w niedzielę może świętować tytuł mistrzowski. Niemiec, w związku z nałożoną na niego karą, ustawi się bowiem na dopiero piątej pozycji startowej. Jeśli reprezentant Ferrari chce zachować szanse na mistrzostwo, to przy wygranej Hamiltona, musi dojechać do mety na drugim miejscu.
- Wiedziałem, że potrzebuję perfekcyjnego okrążenia, aby pokonać Ferrari. Już pierwsze "kółko" było dobre, ale wiedziałem, że mogę pojechać lepiej. Tu nie ma miejsca na błędy - powiedział Hamilton.
Drugi przejazd Brytyjczyka w Q3 był niemal perfekcyjny. - W poprzednich Grand Prix przytrafiały mi się sytuacje, gdy w decydujących momentach kwalifikacji nie byłem wystarczająco dobry. Dlatego tym razem wymagałem od siebie bardzo dużo i jestem szczęśliwy, że się udało. To inne uczucie niż zwykle, nawet nie wiem dlaczego. Może to kwestia tego, że się wyspałem - dodał Hamilton.
Kierowca z Wysp ma jednak świadomość, że w niedzielę będzie musiał uważać na Ferrari. - Jest sporo zmiennych. Przez całe okrążenie stałem na palcach, by chwycić to, czego pragnę. Jednak z jakiegoś powodu Ferrari jest bardzo szybkie w pierwszej sekcji toru, tam mają przewagę. Lepiej spisują się w zakrętach. My nadrabiamy w pozostałych częściach toru - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga przerywa milczenie. "Długo gryzłem się w język. Tym ludziom powinno być wstyd i głupio" [cały odcinek]