Jimmie Johnson miał niedawno okazję, by odbyć demonstracyjną jazdę samochodem McLarena z 2013 roku. Amerykański kierowca wymienił się maszynami z Fernando Alonso, dzięki czemu Hiszpan usiadł za kierownicą pojazdu z serii NASCAR.
Johnson jest wielkim fanem talentu Alonso, którego w przyszłym roku zabraknie w F1. Hiszpan w wieku 37 lat uznał, że potrzebuje nowych wyzwań i pożegnał się z królową motorsportu. Na podobny krok nie zdecydował się Kimi Raikkonen, choć Fin jest o dwa lata starszy.
- Cieszę się, że będzie nadal w pobliżu F1. Widziałem go przed kilkoma laty, gdy Kimi miał szansę jeździć samochodem NASCAR. Wiem, że w młodych ludziach jest coś, dzięki czemu potrafią robić cuda. Jednak widzę po swoich występach w NASCAR, że doświadczenie też jest w cenie - ocenił Johnson.
Raikkonen po tym sezonie opuścił szeregi Ferrari, po tym jak włoski zespół zdecydował się na zakontraktowanie Charlesa Leclerca. "Iceman" przez kolejne dwa lata będzie jednak kierowcą Saubera. Gdy jego obecny kontrakt wygaśnie, będzie mieć 41 lat. Fin wiąże spore nadzieje z ekipą z Hinwil i liczy, że pomoże jej w powrocie do czołówki F1.
- Przyjdzie taki moment, w którym będzie musiał odejść na emeryturę. Jak każdy. Myślę jednak, że w tym momencie Kimi jest za młody, by kończyć karierę. On musi nadal robić swoje - dodał amerykański gwiazdor.
ZOBACZ WIDEO: Hołowczyc o Orlenie wspierającym Kubicę: To dobrze wydane pieniądze. Znak na bolidzie to coś dużego