Tak jak polscy kibice żyją historią Roberta Kubicy, tak fani Formuły 1 na Wyspach Brytyjskich trzymają kciuki za Billy'ego Mongera. Młody kierowca wiosną 2017 roku stracił obie nogi wskutek wypadku na Donington Park, do którego doszło w Formule 4. Nie poddał się jednak i kontynuuje swoją karierę. W przyszłym sezonie chce rywalizować w Formule 3 za kierownicą specjalnie zmodyfikowanego samochodu.
- Wszystko, co robię, wraca do normalności. Po prostu, odkrywam to, że z pewnymi rzeczami mogę sobie radzić inaczej niż do tej pory - mówi 19-latek, a jego wypowiedź przypomina tę Roberta Kubicy, który opowiadał jak po fatalnym wypadku musiał się przestawić i zacząć wykonywać inaczej różne czynności w życiu codziennym.
Brytyjczyk apeluje przy tym, aby nie nazywać go osobą niepełnosprawną. - Nie uważam się za niepełnosprawnego. Postrzegam siebie jako osobę, która jest w stu procentach sprawna. Tyle, że robi pewne rzeczy inaczej. Tak to widzę. Definicja słowa "niepełnosprawność" jest dość szorstka i ja się z nią nie zgadzam - dodaje Monger.
Młody kierowca, mimo braku nóg, stara się żyć aktywnie. Ledwie kilka miesięcy po wypadku znów siedział za kierownicą samochodu, w tym roku wywalczył nawet miejsce na podium w wyścigach brytyjskiej Formuły 3.
- Staram się naciskać, nie oszczędzam się. Chcę pokazać innym ludziom, że mimo trudności napotykanych w życiu, nie powinno się rezygnować z marzeń. Nie można się powstrzymywać, trzeba robić to, co się chce. Jeśli ja jestem w stanie się realizować, to jaką wymówkę mają ludzie, którzy są w pełni sprawni? - zastanawia się Monger.
Krótko po wypadku historia Mongera wstrząsnęła Brytyjczykami. Na portalu crowdfundingowym zorganizowano zbiórkę z myślą o jego leczeniu, a w akcję włączyły się gwiazdy Formuły 1 - Lewis Hamilton, Jenson Button czy Max Verstappen. Udało się zebrać ponad 840 tys. funtów, co przerosło oczekiwania organizatorów pomocy.
Teraz kierowca znów musi prosić o pomoc. Nie chce bowiem przerywać swojej kariery, ale potrzebuje funduszy na starty w Formule 3. Nowo powstała seria od sezonu 2019 ma towarzyszyć wyścigom królowej motorsportu, a to oznacza kosztowne podróże i wydatki na logistykę.
- To byłby dla mnie kolejny krok na drodze do F1. Byłby to też świetny test, bo tam sprawdzałbym się z najlepszymi. Taki jest mój plan. Jednak budżet jaki jest potrzebny do rywalizacji w F3 to ok. 1 mln euro. Sporty motorowe są drogie i muszę wykonać ciężką pracę, aby zbudować budżet. Nic mnie jednak nie powstrzyma. Zrobię wszystko, aby załatwić formalności - zapowiada Monger.
Jeszcze nie tak dawno sporo mówiło się o tym, że Monger swoją przyszłość zwiąże z wyścigami długodystansowymi, bo można je lepiej dopasować do wymogów niepełnosprawnego kierowcy. To już jednak nieaktualne. Brytyjczyk ma jeden cel. Chce awansować do Formuły 1, a któregoś dnia zostać mistrzem świata.
- W tej chwili jednoosobowe samochody to jest to, na co chcę postawić. Ten rok dał mi bardzo wiele, otworzył oczy. Zobaczyłem, co mogę osiągnąć, mimo moich trudności. Nie będzie łatwo, mam tego świadomość. Jednak to jest mój główny cel - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski wspomina wypadek Kubicy w F1. "Jego ojciec wybiegł ze studia"