Wybitni kierowcy F1 bez tytułu na koncie. Robert Kubica obok największych gwiazd

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica na Hungaroringu
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica na Hungaroringu

Formuła 1 zna wiele przypadków wybitnych kierowców, którzy nigdy nie byli mistrzami świata. Jednym z nich jest chociażby Robert Kubica. Wątpliwości co do tego nie mają chociażby Hiszpanie. Tak wynika z sondy stacji Movistar.

Aby odnieść sukces w Formule 1, nie wystarczy sam talent. Przekonało się o tym już wielu kierowców. Konieczne jest jeszcze znalezienie się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Sebastian Vettel, choć ma na swoim koncie cztery tytuły mistrza świata, ma opinię przeciętnego kierowcy. Niemiec trafił po prostu do Red Bull Racing w czasach, gdy zespół ten wyprzedzał rywali o dwie długości.

Za to Fernando Alonso, choć dla wielu jest najlepszym kierowcą F1 ostatnich lat, wywalczył mistrzostwo jedynie dwukrotnie. Dlaczego? Bo często podejmował błędne decyzje i trafiał do zespołów, które nie dysponowały konkurencyjnymi samochodami.

Dlatego też stacja Movistar postanowiła zapytać kibiców o nazwiska najwybitniejszych kierowców, którzy nigdy w karierze nie sięgnęli po tytuł w F1. Co ciekawe, bardzo często w komentarzach przewija się nazwisko Roberta Kubicy.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar to wyzwanie dla nadludzi. "Chylę przed nimi czoła"

Felerny wypadek Kubicy

Nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak potoczyłyby się losy Kubicy, gdyby nie wypadek w Ronde di Andora w roku 2011. Wiadomo jedynie, że Polak miał zawartą przedwstępną umowę z Ferrari. Miał tam stworzyć duet idealny z Alonso. Włosi nie dysponowali wtedy zwycięskim samochodem, ale talent Hiszpana powodował, że był on w stanie "kąsać" Vettela.

Czy z Kubicą na pokładzie udałoby się odwrócić losy? Tego się nigdy nie dowiemy. Lewis Hamilton nieprzypadkowo określa krakowianina mianem najtrudniejszego rywala, z którym przyszło mu rywalizować. Gdy doszło do wypadku Kubicy, miał on ledwie 27 lat i wchodził w najlepszy wiek dla kierowcy.

- To połączenie smutnej historii i niebywałego talentu. Tak naprawdę to jedyny wybitny kierowca nowej generacji, który nie ma tytułu - napisał w komentarzu Xavi Fernandez, kibic z Hiszpanii.

Jak się okazuje, tego typu komentarzy wśród przeciętnych fanów F1 w Hiszpanii jest więcej. - Kubica to jedyny kierowca, który miał szczęście wrócić do rywalizacji w F1 po dwóch fatalnych wypadkach - napisał inny z sympatyków, David Vega.

Brytyjska legenda

Jeśli popatrzymy na statystyki sir Stirlinga Mossa, to aż trudno uwierzyć, że nigdy nie został mistrzem świata F1. Rywalizował w różnych seriach wyścigowych. Na dorobek jego życia składa się występ w 497 wyścigach, z czego wygrał aż 194. W królowej motorsportu 16-krotnie mijał linię mety jako pierwszy.

Bardzo długo był aktywnym kierowcą. Jeszcze jako 72-latek triumfował w wyścigu Le Mans Legends. Problem Brytyjczyka polegał na tym, że jego okres startów w F1 zbiegł się z dominacją Juana Manuela Fangio.

- Nigdy nie widziałem go w akcji na żywo, a szkoda. Cztery tytuły wicemistrza świata, trzy tytuły drugiego wicemistrza... - napisał Carlos Ortiz.

Brytyjczyk mógł zostać mistrzem świata w roku 1958. Tyle że w jednym z wyścigów sam apelował u sędziów, by nie karali jego głównego rywala - Mike'a Hawthorna. Na koniec sezonu rodak pokonał Mossa o punkt.

Przedwczesna śmierć Villeneuve'a

Gilles Villeneuve to przykład wielkiego kierowcy, którego życie zostało przerwane wskutek fatalnego wypadku. Kanadyjczyk rywalizował w F1 w czasach, gdy poziom bezpieczeństwa nie był tak wysoki, a śmierć czaiła się niemal w każdym zakręcie.

Villeneuve zasłynął efektowną jazdą, ale też powodował przez to szereg kolizji i być może stąd nie zdołał wywalczyć tytułu na początku kariery. W roku 1982 zginął w fatalnych okolicznościach. Najpierw w Grand Prix San Marino jego kolega z zespołu, Didier Peroni, nie zastosował się do team orders i wyprzedził Kanadyjczyka.

W późniejszym Grand Prix Belgii ten chciał udowodnić, że jest numerem jeden i popełnił błąd w kwalifikacjach. Samochód Villeneuve'a trafił w jadącego przed nim Jochena Massa i kilkukrotnie koziołkował w powietrzu.

- Villeneuve w swoich czasach postawił na unikalny i innowacyjny sposób prowadzenia samochodu. Niestety, to kosztowało go życie, zanim został mistrzem. Dla mnie to legenda bez korony - skomentował Joel Oliva.

Śmierć zabrała Petersona

Ronnie Peterson to kolejny kierowca, który przedwcześnie odszedł z tego świata. W Grand Prix Włoch w roku 1978 został trafiony przez Jamesa Hunta, a jego samochód stanął w płomieniach. Brytyjczyk pospieszył jednak z pomocą i wyciągnął Szweda z wraku.

Peterson zachowywał przytomność, ale miał niemal zmiażdżone nogi. Kość w prawej kończynie złamana była w siedemnastu miejscach. Medycy konsultowali z nim przebieg operacji, w trakcie której mieli ustabilizować odłamki. Tyle że w nocy szpik kostny z odłamków dostał się do krwiobiegu. Doprowadziło to do zatoru, wskutek którego zmarł. Wśród ekspertów nie brakowało opinii, że odpowiedzialność za śmierć Petersona ponoszą lekarze.

- Byłby w stanie pokonać wielu kierowców, którzy w późniejszym czasie zostawali mistrzami świata, gdyby nie to, że śmierć zbierała wtedy żniwo w F1 - napisał Alberto Lindon.

Źródło artykułu: