W poniedziałek w Wielkiej Brytanii doszło do spotkania Stowarzyszenia Promotorów Formuły 1, po którym przedstawiono list otwarty do Liberty Media. Organizatorom wyścigów nie podobają się ostatnie poczynania właściciela królowej motorsportu i boją się o przyszłość dyscypliny.
Rozłam w Formule 1. Rosjanie bronią Liberty Media. Czytaj więcej!
Pod listem podpisało się 16 z 21 promotorów. Jako pierwsi od jego treści odcięli się Rosjanie. Teraz ich śladem poszli Meksykanie.
- Promotorzy Grand Prix Meksyku chcą wyrazić swoją sympatię względem promotorów z innych krajów. Rozumiemy, że każdy wyścig i każde państwo są inne. My, Meksykanie cieszymy się z trwającej współpracy i mamy dobre relacje z innymi promotorami. Nie uczestniczyliśmy jednak w poniedziałkowym zebraniu - napisano w oświadczeniu.
Meksykanie zapewnili się, że pozytywnie oceniają wysiłek Liberty Media. Amerykańska firma przejęła Formułę 1 przed niespełna trzema laty od Berniego Ecclestone'a. - Doceniamy pracę nowych właścicieli F1, którzy starają się wsłuchać w opinie promotorów i dostrzegają ich obawy. Liberty Media było w stanie wrażliwie podejść do pewnych sugestii ze strony promotorów Grand Prix Meksyku, potrafiliśmy też ściśle współpracować. Dlatego nie zgadzamy się z tym, co zostało przedstawione w poniedziałkowym komunikacie - dodano w oświadczeniu działaczy z Meksyku.
Według "Motorsportu", pod listem otwartym do Liberty Media nie podpisali się działacze z Rosji, Chin, Bahrajnu, Japonii i Abu Zabi. Wspomniani promotorzy nie należą bowiem do stowarzyszenia.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica określił cel na sezon 2019. "Zawsze byłem kiepski w obietnicach"