Liberty Media ma problem z piractwem. Formuła 1 straciła miliony dolarów

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: wyścig F1 w Abu Zabi
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: wyścig F1 w Abu Zabi

Problemy z piractwem doprowadziły do tego, że stacja BeIN Sports nie przedłużyła umowy na transmisje Formuły 1 na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej. Liberty Media, właściciel królowej motorsportu, straciło w ten sposób ogromną kwotę.

W tym artykule dowiesz się o:

Wraz z końcem 2018 roku wygasła umowa Formuły 1 z BeIN Sports. Była ona zawarta na pięć sezonów, a Liberty Media prowadziła rozmowy ws. jej przedłużeniu. Tak, aby kibice królowej motorsportu na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej mieli ciągły dostęp do F1. Tyle że telewizja z siedzibą w Katarze zerwała negocjacje z powodu piratów internetowych.

Williams przeanalizował każdy detal w firmie. Czytaj więcej! 

Jak się okazało, na wspomnianych rynkach na znaczeniu zyskuje piracki kanał "BeoutQ", który nielegalnie nadawał treści F1 z BeiN Sports. W tej sytuacji katarska stacja postanowiła nie przedłużać umowy z Liberty Media. Szacuje się, że właściciel F1 stracił w ten sposób ok. 30 mln dolarów rocznie.

- Postawa posiadacza praw do transmisji z F1 była kluczowym czynnikiem przy rozmowach. Innymi słowy, interesowało nas czy podejmują działania prawne i robią wszystko, co w ich mocy, aby zwalczyć kradzież treści na ogromną skalę - wytłumaczył Tom Keaveny, dyrektor zarządzający BeIN Sports na Bliskim Wschodzie.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica określił cel na sezon 2019. "Zawsze byłem kiepski w obietnicach"

Keaveny nie ukrywa, że jego zdaniem Liberty Media w sposób niewystarczający dbała o interesy jego firmy. - Płacimy ogromne kwoty za prawa do transmisji, a rozwój piractwa w Arabii Saudyjskiej prowadzi do tego, że nie można odpowiednio zabezpieczyć tych praw. Od niemal dwóch lat ostrzegaliśmy przed konsekwencjami działania "BeoutQ", a tymczasem piractwo pozostaje bezkarne i stanowi zagrożenie dla ekonomicznego modelu branży sportowej i rozrywkowej - dodał.

Tymczasem Arabia Saudyjska odcina się od sugestii, jakoby "BeoutQ" był założony na terenie tego kraju. Władze tamtejszego rządu zapowiedziały jednak, że zrobią wszystko, aby zwalczyć piractwo na Bliskim Wschodzie. Nie jest jednak jasne, kto stoi za finansowaniem kanału i pomaga mu w utrzymaniu serwerów, dzięki czemu możliwy jest nielegalny streaming zawodów sportowych.

Red Bull niepewny pozostania w Formule 1. Czytaj więcej!

Już w zeszłym roku Liberty Media zapowiadało podjęcie działań względem "BeoutQ". Wydano w tym celu specjalny komunikat, ale później właściciel F1 nie chwalił się postępami w sprawie.

Decyzja BeIN Sports sprawiła, że Amerykanie na miesiąc przed startem nowego sezonu muszą znaleźć nadawcę, który zechce transmitować F1 na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej.

Komentarze (0)