Po 2020 roku wygasa Porozumienie Concorde, które reguluje zasady rywalizacji w Formule 1. Pomimo trwających od wielu miesięcy negocjacji, Liberty Media nadal nie udało się osiągnąć porozumienia z zespołami i nie wiemy, jaki ostatecznie kształt przybiorą nowe regulacje.
Max Verstappen odpracował karę. Czytaj więcej!
To rodzi pytania o obecność niektórych zespołów czy producentów w F1 od sezonu 2021. - W tej chwili nie podjęto żadnej decyzji - powiedział Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Austriak zwrócił uwagę na to, że rozmowy z właścicielem F1 nie należą do najłatwiejszych. - Nie mamy ustalonych żadnych przepisów, nie zgadzamy się z Liberty Media w wielu kwestiach. Mamy do tej sprawy podobne podejście, co Honda - dodał.
Zdaniem Marko, Red Bull jest uzależniony od decyzji japońskiego producenta. Jeśli ten zdecyduje się pozostać w królowej motorsportu, to również "czerwone byki" nadal będą w niej obecne. - Mam nadzieję, że w końcu pojawi się jasność, co do regulaminu. Jeśli Honda postanowi pozostać w F1, to zapewnimy im wszelkie narzędzia, jakich tylko potrzebują, aby rywalizować - zapewnił doradca Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO Prezes PKN Orlen uspokaja kibiców. "Nie wycofamy się ze sponsoringu sportu"
Wcześniej Red Bull dość krytycznie spoglądał na silniki hybrydowe, jakie wprowadzono w F1 w roku 2014. Zespół zmienił jednak zdanie. - To wynika z faktu, że Honda została naszym dostawcą. Po raz pierwszy od czternastu lat jesteśmy traktowani jak zespół fabryczny. To rodzi nową sytuację - podsumował Marko.
Esteban Ocon wierzy w powrót do F1. Czytaj więcej!
Słowa Marko nie są zaskoczeniem, zważywszy na to, że silników Red Bullowi nie będą dostarczać Mercedes i Ferrari, bo to najwięksi rywale "czerwonych byków" w F1. Austriacka firma zepsuła sobie również relacje z Renault, z którym zakończyła wieloletni okres współpracy. W tej sytuacji jedynym producentem, który może oferować jednostki napędowe Red Bullowi jest właśnie Honda.