Nowy sponsor Red Bulla budzi podejrzenia. Niejasności wokół firmy FuturoCoin

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen na torze w Austin
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen na torze w Austin

FuturoCoin został sponsorem zespołu Red Bulla i jest drugą firmą z Polski w F1. Tyle że za powiązanym z nim portalem FutureNet ciągną się podejrzenia o bycie piramidą finansową. Przed inwestycją w FutureNet ostrzegał nawet UOKiK.

W tym artykule dowiesz się o:

Do ogłoszenia współpracy Red Bull Racing z FuturoCoin doszło na początku lutego. Obie strony informowały o zawarciu długoletniej umowy. Tym samym po raz pierwszy w świecie Formuły 1 pojawiła się firma związana z kryptowalutami.

Roman Ziemian, który stoi za FuturoCoin i powiązanym z nią portalem FutureNet, mówił o przenikaniu się realiów królowej motorsportu i kryptowalut. Przekonywał, że w obu tych dziedzinach stawia się na najnowszą technologię i szybkość.

- Jestem wielkim fanem motorsportu, a Formuła 1 zawsze mnie intrygowała. Ten sponsoring jest dla naszej firmy rozpoczęciem nowego, ekscytującego rozdziału. Będzie to dla nas platforma do promocji i podnoszenia świadomości na temat FuturoCoin - mówił Ziemian.

Tyle że jego firma nie ma kryształowej opinii wśród ekspertów od kryptowalut. Wielu z nich wręcz określa ją mianem piramidy finansowej. Zarzuty wobec FutureNet artykułował już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który pod koniec grudnia 2017 roku wszczął postępowanie w tej sprawie.

ZOBACZ WIDEO Prezes PKN Orlen uspokaja kibiców. "Nie wycofamy się ze sponsoringu sportu"

UOKiK skierował nawet sprawę do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, informując o
możliwości popełnienia przestępstwa. - Śledztwo jest w toku i prowadzone jest w sprawie. Póki co, nie zgłosił się do nas żaden pokrzywdzony - mówi nam prokurator Małgorzata Klaus, rzecznik prasowy PO we Wrocławiu.

Firma początkowo swoją siedzibę miała w stolicy Dolnego Śląska. Następnie zmieniała ona swoje miejsce na Wyspy Marshalla, Dubaj. Miejsca, gdzie sprawozdania finansowe nie są wymagane.

"Po wpisaniu przez UOKiK FutureNet na listę ostrzeżeń publicznych, FutureNet (pomimo że użytkownicy z Polski stanowią ok. 7 proc. społeczności FutureNet) jest w stałym kontakcie z UOKiK w Polsce, celem wyjaśnienia wszelkich okoliczności, na bieżąco odpowiadając na wszelkie pytania. W ramach toczącego się postępowania FutureNet oświadczył, że poddaje się pod osąd UOKiK w zakresie oceny prowadzonej przez niego działalności. Nie istnieje ponadto aktualne żadne wyartykułowane choćby podejrzenie, że platformy FutureNet stanowią zakazaną prawem działalność" - czytamy w oświadczeniu firmy z listopada ubiegłego roku.

FuturoCoin jest powiązany finansowo i personalnie z FutureNet. To właśnie tą kryptowalutą można płacić w serwisach należących do spółki-matki. Jednak w listopadzie 2017 roku, jeszcze przed wszczęciem postępowania ze strony UOKiK, Polskie Stowarzyszenie Bitcoin apelowało o niewprowadzanie FuturoCoin na giełdę kryptowalut BitBay.

Giełda nie widziała jednak żadnych przeciwwskazań. Co więcej, FuturoCoin udostępnił "white paper" swojej kryptowaluty, czyli dokument, w którym znajdziemy cele przyświecające firmie i korzyści, jakich możemy się spodziewać po zainwestowaniu własnych środków.

Znany w świecie kryptowalut bloger Decree zauważył, że "white paper" FuturoCoin zawiera błędy. Niektóre ze słów w języku angielskim użyto w sposób niepoprawny. - Nie mogę sobie wyobrazić, jak doszło do tego, że Red Bull i FuturoCoin zostali partnerami. Ktoś popełnił ogromny błąd. Wystarczy wpisać FuturoCoin w Google i otrzymamy masę artykułów na temat tego, czy firma jest oszustem czy nie - powiedział bloger ze Szwajcarii cytowany przez zagraniczny portal cryptoinsider.com.

Na czym polega działalność FutureNet? To portal społecznościowy, łudząco podobny do Facebooka. Rejestracja jest darmowa, ale później należy nabyć pakiet reklamowy. Opcji jest kilka, ceny wahają się od 10 do 1000 dolarów. Dopiero gdy kupimy jedną z nich, możemy zarabiać na reklamach. W jaki sposób? Komentując wpisy czy zdjęcia, pisząc wiadomości.

System jest dość skomplikowany, bo użytkownik ma możliwość rozwijania własnych struktur w oparciu o znajomych i zarabiania na interakcjach z nimi. Co ważne, jeśli w grupie bliskich osób znajdzie się ktoś, kto wyłoży pieniądze na droższy pakiet, to on zgarnie nasze prowizje reklamowe. To motywuje do tego, aby kupować coraz droższe pakiety.

Zarabia się też na zapraszaniu znajomych do obecności na FutureNet. Tyle że każdy
użytkownik może mieć pod sobą maksymalnie trzy osoby. Później w Friends Tree, jak nazwano ten system, awansujemy na wyższą półkę. I tak z kolejnymi zaproszonymi gośćmi. Aż dostaniemy się na piąty, ostatni poziom. Na nim otrzymujemy 15 proc. prowizji od działalności znajomych z naszej struktury.

FutureNet kusi też przeciętnego Kowalskiego szeregiem nagród - laptopami, wycieczkami, drogimi samochodami.

Chociaż nie ma na to twardych dowodów, krytycy FutureNet uważają firmę za piramidę finansową opartą na koncepcie MLM. To tzw. multi-level marketing, w którym buduje się organizację sprzedażową w oparciu o grono rozsianych po świecie ludzi. Sprzedają oni tak niewiele produktów, że ledwie sami wychodzą na plus, podczas gdy osoby znajdujące się na czele firmy mogą spać spokojnie i nie muszą się martwić o przetrwanie.

Kontakt z firmą jest mocno utrudniony. Na stronie internetowej firmy w sekcji kontakt znajdziemy jedynie zakładki dedykowane pytaniom dotyczącym konta na portalu FutureNet.

Komentarze (1)
avatar
Selvam Mattusari
17.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie ma podejrzeń, że to nielegalna działalność, a największe uwagi są do 'niepoprawnie' użytych słów po angielsku? I dlatego w tytule czytamy o niejasnościach? Nie ma to większego sensu. Ja tam Czytaj całość