Oprócz Romaina Grosjeana kłopoty dopadły także Kimiego Raikkonena, Sebastiana Vettela i Nico Hulkenberga. Nowe przepisy obniżyły wartość wyjściowej temperatury opon ze 100 do 80 stopni Celsjusza. Dotyczy to tylko tylnego ogumienia, jednak samochody F1 posiadają napęd właśnie na tył. Nic więc dziwnego, że kierowców dopadały kłopoty. - Wydaje mi się, że trzech z nas zaliczyło "bączka" na wyjazdowym okrążeniu - powiedział Romain Grosjean.
Samochody F1 nadal są szybkie. Czytaj więcej!
- Kiedy temperatura asfaltu wynosi 4 stopnie Celsjusza, taka konfiguracja po prostu nie może działać. Bądźmy realistami. Po południu na pierwszym okrążeniu także mieliśmy problemy. Nie wiem, kto podjął decyzje o obniżeniu temperatury wyjściowej opon, ale wydaje mi się, że to nie jest dobre rozwiązanie - wyjaśnił Francuz.
Kierowca Haasa ma na poparcie swojej opinii konkretne argumenty. - Dodałem gazu i po prostu mnie obróciło. Wiemy wszyscy, że Pirelli ma bardzo wąski zakres temperatur odpowiednich dla opon. Załóżmy, że wyjedzie safety car. Bardzo szybko z 80 stopni zrobi się 50 i będziemy mieć wielki problem - zaznaczył.
Polacy znów zadziwili świat F1. Czytaj więcej!
Mario Isola, który jest odpowiedzialny za Formułę 1 w firmie Pirelli uważa, że obniżenie temperatury wyjściowej nastąpiło po konsultacji z teamami. - Testowaliśmy takie rozwiązanie w Abu Zabi i rozgrzewanie opon było nadal zadowalające, za to zdecydowanie łatwiej było zarządzać ciśnieniem. Zespoły miały pewne obawy, ale dotyczyły one przedniego ogumienia, a nie tyłu - powiedział.
Perez i Stroll zapomnieli o konflikcie. Czytaj więcej!
- Nikt nie martwił się o te kwestię. W trakcie wyścigów w sezonie 2018 oglądaliśmy nawet sytuacje, kiedy to zawodnicy na okrążeniu wyjazdowym celowo jechali bardzo wolno, by nie nagrzewać opon zbyt mocno. Często także zdejmowano celowo koce. Dlatego zdecydowaliśmy się na 80 stopni - wyjaśnił Włoch.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica do kibiców: W ciężkich chwilach miałem mnóstwo wsparcia. Dziękuje