W sezonie 2019 w Formule 1 do zgarnięcia będzie dodatkowych 21 punktów. Liberty Media wpadło bowiem na pomysł, aby wrócić do korzeni królowej motorsportu i nagradzać autorów najszybszego okrążenia w wyścigu. Takie rozwiązanie funkcjonowało w latach 1950-1959.
Jednak obecni kierowcy podchodzą do nowej regulacji z rezerwą. - Na początku ten pomysł mi się nie podobał, bo nie wiedziałem o nim za wiele. Teraz wiem, że dotyczyć to będzie tylko kierowców z czołowej dziesiątki. I to ma większy sens - ocenił Daniel Ricciardo, kierowca Renault.
Czytaj także: Lance Stroll odzyskał nadzieję
F1 postanowiła wprowadzić ograniczenia, aby uniknąć sytuacji, w której kierowca z tyłu stawki zjedzie pod koniec wyścigu po nowy komplet opon i wykręci rekordowy czas. - Dlatego sądziłem, że to nie jest fajna idea. Ktoś mógłby zaliczyć pit-stop i zdobyć punkt. Nagle okazałoby się, że 19. miejsce jest tak samo cenne jak 10. - dodał 29-latek.
ZOBACZ WIDEO SEC na Stadionie Śląskim. Tak było w 2018 roku!
Ricciardo woli jednak poczekać z oceną nowego rozwiązania. - Nie wiem, czy to przełom. W zeszłym roku kilka razy byłem autorem najszybszego okrążenia w wyścigu, więc postaram się o powtórkę - stwierdził.
Czytaj także: Ferrari przygotowało niespodziankę dla kibiców
Australijczyk zapowiedział za to, że w nadchodzącym sezonie zaprezentuje kibicom jeszcze więcej manewrów wyprzedzania, z których zasłynął w F1.
- Prawdopodobieństwo, że będę startować z pierwszego rzędu jest niewielkie. Więcej samochodów będzie za to przede mną, a to oznacza więcej szans do wyprzedzania. Zobaczycie Daniela Ricciardo do jakiego przywykliście. Nie ma powodów, bym się zatrzymywał. Zwłaszcza, że nie będziemy walczyć o podium w każdy weekend - podsumował kierowca z Antypodów.