W sierpniu ubiegłego roku Niki Lauda przeszedł przeszczep płuc. Operacja była konieczna, bo u Austriaka doszło do komplikacji w wyniku ostrego zapalenia. Od tego momentu 70-latek nie pojawił się w padoku Formuły 1.
Mercedes liczył na to, że Lauda wykuruje się na Grand Prix Australii, które otworzy nowy sezon. Okazało się to niemożliwe.
- Tęsknię za nim, brakuje mi go w każdej chwili. Pomagał mi w tej szalonej walce. Jego opinie są bardzo ważne, tak samo jak interakcje z innymi ekipami. Zawsze był u nas takim odpowiednikiem ministra spraw zagranicznych - powiedział Toto Wolff, szef zespołu z Brackley.
Czytaj także: Bernie Ecclestone radzi Williamsowi
Lauda był na dobrej drodze, by wykurować się i zaszczycić swoją obecnością wyścig na Albert Park. Pod koniec ubiegłego roku Austriak zaczął nawet sesje z fizjoterapeutami. Rehabilitację przerwała jednak grypa, której nabawił się w okresie świątecznym. Wskutek choroby dyrektor Mercedesa ponownie trafił do szpitala.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica określił cel na sezon 2019. "Zawsze byłem kiepski w obietnicach"
- Nawet lekarze nie wiedzą, kiedy będzie mógł wrócić. Chcielibyśmy, aby nastąpiło to jak najszybciej. Jednak nie zamierzamy wywierać na nim presji. Wydaje mi się, że najgorsze ma za sobą i jest na dobrej drodze, by znów normalnie funkcjonować - dodał Wolff.
Czytaj także: Vettel może pójść drogą Schumachera w Ferrari
Szef Mercedesa nie ukrywa przy tym, że nikt w jego firmie nie zakładał, że rekonwalescencja Laudy potrwa tak długo. - Rozmawiam z nim co dwa dni. To wojownik, który zniesie wiele. Chcemy, by znów podróżował z nami na każde Grand Prix. Spodziewaliśmy się, że jego rozbrat z F1 potrwa pół roku, może trochę więcej. Jednak celem jest, by sytuacja wróciła do tej sprzed operacji - podsumował Austriak.