F1: Daniel Ricciardo największym pechowcem. Wyjazd na trawę drogo go kosztował
Daniel Ricciardo nie zapisze Grand Prix Australii do udanych. Kierowca Renault debiut w nowym zespole, i to przed własną publicznością, zepsuł zaraz po starcie. Wyjechał poza tor i uszkodził przednie skrzydło.
- To była pechowa sytuacja. Wyjechałem dwoma kołami na trawę, a następnie była tam jakaś rynna lub dołek. Nie ma zbyt wiele takich miejsc na torze - powiedział Ricciardo.
Czytaj także: Vettel wskazał główny problem Ferrari
Australijczyk twierdzi, że musiał poszerzyć tor jazdy, bo na starcie zaspał Sergio Perez i obawiał się kontaktu z Meksykaninem. Powtórki telewizyjne pokazały jednak, że kierowca francuskiej ekipy zmieściłby się na linii wyścigowej.
- Start w wykonaniu Sergio nie był wspaniały. Lekko poruszył się w prawo, a gdy ktoś wykonuje taki manewr, to nigdy nie wiesz co będzie dalej. Perez szybko się odprostował, ale dla mnie było już za późno. Byłem w trawie. Początkowo nie byłem zaniepokojony. Pomyślałem, że po prostu przejadę kawałek poza torem i tyle. Jednak dołek, o którym mówiłem, zrobił swoje - dodał Ricciardo.
Czytaj także: Deja vu Haasa w Australii
Kierowca Renault po wymianie skrzydła kontynuował jazdę w wyścigu, ale plasował się na szarym końcu stawki i nie miał szans na zdobycie punktów. Dlatego na pewnym etapie wyścigu Francuzi poprosili go o zjechanie do garażu i przedwczesne zakończenie rywalizacji.
- Wiem, że mieliśmy jakieś problemy z samochodem. Mam nadzieję, że to nic poważnego - skomentował.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk o dramatycznym wypadku Kubicy: W głowie kołatały się najgorsze myśli