Zmienione tylne skrzydła, które od roku 2019 są znacznie większe, utrudniły kierowcom start do Grand Prix Australii. W tym gronie znalazł się Robert Kubica, który nie widział świateł sygnalizujących rozpoczęcie wyścigu. Polak musiał działać instynktownie.
Polak w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że starał się pojechać ostrożnie, stąd trzymał się wewnętrznej w pierwszym zakręcie. Jedno ujęcie, przedstawiające z lotu ptaka moment wjazdu kierowców w ten fragment toru, pokazuje jak imponujący był refleks 34-latka.
Startuj z końca stawki, na twardej mieszance, a w pierwszym zakręcie bądź niemal na równi z Gaslym. A coś Robert Kubica mówił o ostrożnej jeździe w pierwszym zakręcie ;) pic.twitter.com/Ic6P1rQXHD
— Łukasz Kuczera (@Kuczer13) 18 marca 2019
Czytaj także: Dlaczego Williams jest ostatni?
Kubica, który przecież po raz ostatni startował do wyścigu w listopadzie 2010 roku, bardzo szybko nadrobił kilka metrów. Wyprzedził m.in. George'a Russella. Na dodatek korzystał z opon z twardej mieszanki, które są znacznie wolniejsze. To pokazuje, że mimo wielu lat nieobecności w F1, polski kierowca nie zatracił zbyt wiele ze swoich umiejętności.
Czytaj także: Daniel Ricciardo największym pechowcem
Tak świetny start sprawił, że dla Kubicy zabrakło miejsca w pierwszym zakręcie. Kierowca Williamsa padł ofiarą efektu domina. Pierre Gasly bronił się przed kolizją z Carlosem Sainzem, przez co przeciął tor jazdy Polakowi i "zabrał" przednie skrzydło z jego samochodu. To wymusiło na Kubicy przedwczesny pit-stop i powiększyło uszkodzenia w podłodze modelu FW42.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Szanse Roberta Kubicy w zespole Williamsa? Musimy zejść na ziemię