Gdy na dziesięć okrążeń przed metą w samochodzie Charlesa Leclerca doszło do problemów z silnikiem, młody kierowca nie potrafił w to uwierzyć. Jego przewaga nad Lewisem Hamiltonem zaczęła topnieć w oczach. Kolejne komunikaty radiowe były niezwykle bolesne dla 21-latka.
Ostatecznie kierowca Ferrari dojechał do mety na trzecim miejscu, ale miał przy tym sporo szczęścia, bo gdyby nie samochód bezpieczeństwa w końcówce wyścigu, to zostałby również wyprzedzony przez Maxa Verstappena.
Czytaj także: Fernando Alonso zachwycony nowym McLarenem
- Dla mnie to był niezapomniany weekend. Mimo wszystko, powinniśmy być dumni. Ferrari dało mi wspaniały samochód. Podczas wyścigu byliśmy naprawdę mocni. Oczywiście, spotkało nas duże rozczarowanie. Nie tylko mnie, ale i zespół. Nie zdobyliśmy tego, na co zasłużyliśmy - powiedział Leclerc w rozmowie z "Motorsportem".
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kibice wymusili zwolnienie trenera Arki? "Siła nacisku ma znaczenie"
Kierowca z księstwa awansował w tej chwili na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej F1. - Będziemy pracować, aby odkryć przyczyny problemów z silnikiem. Jestem przekonany, że Ferrari je znajdzie i naprawi - dodał.
Dla Leclerca są to ciągle początki przygody z Ferrari. O ile w Australii nie ustrzegł się on błędów, które mogły wynikać z presji towarzyszącej jeździe czerwonym samochodem, o tyle w Bahrajnie był niemal bezbłędny.
- Nie byłem z siebie zadowolony po pierwszym wyścigu. Popełniłem tam sporo błędów. Zwłaszcza w ostatniej fazie kwalifikacji, kiedy powinienem był złożyć idealne okrążenie. W Bahrajnie było lepiej, dlatego jestem zadowolony. W wyścigu wykonałem dobrą robotę w porównaniu do Melbourne - stwierdził.
Czytaj także: Ferrari zachowuje spokój
Reprezentant Ferrari jest jednak przekonany, że stać go na jeszcze więcej. - Ciągle mam wiele do zrobienia i będę ciężko pracować. Zawsze skupiam się na negatywnych aspektach weekendu i popełnionych przeze mnie błędach. Chcę być jeszcze lepszy - podsumował.