McLaren oraz Williams - te zespoły były wymieniane w jednym ciągu, jeśli chodzi o największych przegranych sezonu 2018 w Formule 1. O ile w tym roku zespół Roberta Kubicy na dobre okopał się na dnie F1, o tyle stajnia z Woking stopniowo wychodzi z kryzysu.
Najlepszym dowodem na postępy McLarena w F1 są punkty zdobyte przez Lando Norrisa czy też świetne tempo Carlosa Sainza w Bahrajnie do momentu kolizji z Maxem Verstappenem.
Czytaj także: Kibice oczekują prawdy o F1
- Nasz samochód wydaje się krokiem naprzód w porównaniu do konstrukcji z roku 2018. Nie mamy, co do tego złudzeń - powiedział "Motorsportowi" Gil de Ferran, dyrektor sportowy ekipy.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1
McLaren jest jednak przeciwieństwem Williamsa, jeśli chodzi o sposób radzenia sobie z kryzysem. Zespół z Grove nie dokonał radykalnych zmian we władzach, tymczasem jego rywal z Woking dokonał sporej rewolucji. Sam de Ferran pracę w McLarenie zaczął dopiero w zeszłym roku, zastępując zwolnionego Erica Boullier. Na dodatek firma pozyskała innych specjalistów - Jamesa Keya oraz Andreasa Seidla.
- Przed nami nadal sporo pracy. Mówiłem to już podczas testów zimowych i po kilku wyścigach nasz sposób myślenia się nie zmienił. Jesteśmy dopiero na początkowym etapie - dodał Brazylijczyk.
Czytaj także: Lawrence Stroll zrobi wszystko dla syna
Punktem odniesienia dla McLarena jest Renault. Oba zespoły korzystają bowiem z tych samych jednostek napędowych. - Francuzi wykonali dla nas świetną robotę w zeszłym roku partner techniczny. Teraz zrobili krok naprzód i dostarczyli nam jeszcze lepszy silnik. Naszym celem jest robienie kolejnych kroków naprzód. Niezależnie od tego, kto jest przed nami. Niektórzy lubią skupiać swoją uwagę na jednym wrogu. My jednak nie myślimy w ten sposób - wyjaśnił de Ferran.