W środę portal RaceFans ujawnił, że Toto Wolff może przejąć stery w Formule 1. Austriak miałby zostać dyrektorem generalnym F1 w roku 2021, po tym jak wygaśnie jego dotychczasowa umowa z Mercedesem. W tej chwili Wolff pełni funkcję szefa niemieckiego zespołu.
Jednak awans Wolffa w hierarchii F1 może zostać zawetowany przez Ferrari. Włosi mają szereg przywilejów, a jeden z nich dotyczy właśnie wyborów szefa F1.
Czytaj także: Toto Wolff kandydatem na szefa F1 w roku 2021
- Kluczowy punkt, o którym zapomniał portal RaceFans jest taki, że Ferrari ma coś do powiedzenia w tym temacie - zauważył Christian Sylt, dziennikarz "Forbesa" i "Formula Money".
ZOBACZ WIDEO Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Zgodnie z treścią porozumienia Concorde, które reguluje zasady funkcjonowania F1, Ferrari musi wyrazić pisemną zgodę, zanim kandydat na nowego szefa F1 zostanie oficjalnie wybrany.
Dzieje się tak w przypadku, gdy osoba przymierzana do roli szefa F1 pełniła w ciągu ostatnich pięciu lat wyższe stanowisko w jednym z zespołów lub też posiadała więcej niż 5 proc. jego akcji. Oba punkty dotyczą Wolffa, który w tej chwili nie tylko jest szefem Mercedesa, ale posiada też 30 proc. akcji zespołu F1.
Czytaj także: Niki Lauda nadal nie jest w pełni sił
Nawet gdyby Wolff sprzedał akcje Mercedesa, to łamałby wyżej przytoczony punkt. Ferrari może mieć zastrzeżenia co do tego, czy Austriak będzie w stanie zachować obiektywizm w sytuacjach spornych.