W sobotę Mercedes zapewnił sobie kolejny w tym sezonie F1 pierwszy rząd startowy. Sebastian Vettel nie był w stanie odpowiedzieć na świetne tempo Valtteriego Bottasa i Lewisa Hamiltona. Jego czas był gorszy od uzyskanego przez Fina aż o 0,866 s.
31-latek ciągle jednak wierzy w sukces w Grand Prix Hiszpanii. Kluczowe ma być ustawienie samochodu Ferrari. Włosi skupili się bowiem na tym, aby model SF90 był znacznie szybszy na dłuższym dystansie.
Czytaj także: Wojna dwóch miliarderów z Williamsem w tle
- Sprawdziliśmy sporo rzeczy w piątek i sobotę. Poszliśmy w różnych kierunkach. W kwalifikacjach wycisnęliśmy maksimum z samochodu, ale nie wystarczyło to na pole position. Z pewnością nie jesteśmy usatysfakcjonowani, ale mamy jeszcze szansę. Postawiliśmy na odważną strategię, która może nam pomóc w niedzielę - powiedział Vettel na łamach "Motorsportu".
ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Odłożona koronacja Bayernu! Borussia nadal w grze! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Ferrari do Barcelony przywiozło poprawiony silnik (czytaj więcej o tym TUTAJ). Nowa jednostka napędowa miała pomóc Włochom w pokonaniu Mercedesa, który zaczął sezon F1 od czterech dubletów. I to w sytuacji, gdy włoski zespół dominował w zimowych testach F1.
- Tracimy sporo w ostatnim sektorze. Jesteśmy szybsi na prostych, ale w ostatnim fragmencie toru ich nie ma. Są tam za to wąskie zakręty, w których jedzie się ze znacznie mniejszą prędkością. Musimy to zrozumieć - dodał Vettel.
Czytaj także: Rezerwowy Williamsa w świetnej formie
Niemiec nie robił jednak dramatu z tego, że Ferrari względem przedsezonowych jazd straciło na tempie. - To nie pierwszy raz, gdy jesteśmy w tyle. To trend. Widać, że w pewnych miejscach tracimy do Mercedesa, a różnica zależy od toru i panujących warunków. Gdybyśmy mieli rozwiązanie tego problemu, to zastosowalibyśmy je w samochodzie - podsumował.