W ubiegły weekend Liberty Media czyniło starania, aby zakończyć rozmowy ws. nowych przepisów w Formule 1 i wypracować kompromis zadowalający wszystkie zespoły. To się nie udało i szanse na to, abyśmy jeszcze w czerwcu poznali regulacje obowiązujące od roku 2021 są niewielkie.
Początkowo mówiło się o tym, że zespoły zgadzają się jedynie na opóźnienie publikacji przepisów technicznych, tak aby czołowe ekipy jak Mercedes czy Ferrari nie mogły skorzystać ze swojej przewagi technologicznej nad resztą stawki. Teraz wiadomo, że niemożliwe może być wypracowanie konsensusu w kwestiach sportowych czy finansowych.
Czytaj także: Vettel nie chciał pojawić się na podium
Najgłośniej w tej sprawie protestuje Renault. Francuzi chcą, aby przepisy zostały zaprezentowane jeszcze w czerwcu. Zespół obawia się, że największe ekipy wykorzystają zgodę na przedłużenie terminu i jesienią zaczną szantażować FIA i właściciela F1.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Renault stoi na stanowisku, że jeśli nowe przepisy nie zostaną zatwierdzone w tym miesiącu, to później Mercedes czy Ferrari mogą wykorzystać swoją dominującą pozycję w F1 i zmuszą właściciela F1 do wycofania się z najbardziej radykalnych zmian.
Na kryzys w F1 zareagowała FIA, która na czwartek zwołała w Paryżu specjalne spotkanie szefów zespołów oraz przedstawicieli technicznych. Jean Todt, prezydent FIA, chce osobiście zaangażować się w rozmowy ostatniej szansy. "Motorsport" nie wyklucza też, że na zebraniu pojawią się przedstawiciele kierowców, aby mogli oni przedstawić swoją wizję rozwoju F1 oraz podzielić się swoimi obawami.
Czytaj także: Kajetanowicz pojedzie nową rajdówką
Natomiast w piątek planowana jest Światowa Rada Sportów Motorowych FIA. Mogłaby ona zatwierdzić nowe przepisy F1, jakie weszłyby w życie od roku 2021. Todt ma liczyć na to, że czwartkowe spotkanie pozwoli dojść do kompromisu chociaż w najmniej palących aspektach.