Część polskich kibiców z nadziejami czekała na wyścig o Grand Prix Kanady. Nie dość, że to właśnie na torze im. Gillesa Villeneuve'a Robert Kubica wygrał swój jedyny wyścig F1 przed ponad dekadą, to we wcześniejszym Grand Prix Monako polski kierowca pokazał zalążki lepszej formy.
- Montreal był sceną dwóch momentów, które zdefiniowały karierę Kubicy w F1. Najpierw fatalny wypadek w roku 2007, o którym on sam zażartował, że chciałby aby był najpoważniejszym w jego karierze, a potem zwycięstwo w kolejnym sezonie. W tej chwili powrót Kubicy do F1 to bajka, która zamieniła się w koszmar - uważa Philip Horton z "Motorsport Week".
Czytaj także: Hamilton mógł w ogóle nie wystartować w Kanadzie
Brytyjski dziennikarz zwrócił w miniony weekend uwagę na różne zachowanie kierowców Williamsa. Zespół z Grove wprowadził drobne poprawki do modelu FW42, które George Russell chwalił, choć podkreślał, że samochód nadal jest bardzo powolny. Za to Robert Kubica po każdej sesji narzekał na brak przyczepności.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Dakar przenosi się do Arabii Saudyjskiej. Krzysztof Hołowczyc: Gospodarze nie będą szczędzić grosza
- Kubica przez cały weekend w Kanadzie był daleko od celu. Minuta za Russellem w wyścigu, walcząc o przyczepność, o zachowanie opon, dojechał do mety trzy okrążenia za liderem. Po siedmiu wyścigach na dystansie całego sezonu stracił już czternaście okrążeń - przypomniał Horton.
Zdaniem Hortona, niepokojące są słowa Kubicy, który zdaje się nie posiadać odpowiedzi na pytanie o przyczynę słabej jazdy. - Samochód obracał się i ślizgał, choć nie dotykałem nawet kierownicy. Trudno było go utrzymać na torze. Brakuje nam przyczepności. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, co powiedzieć - mówił Kubica w ubiegły weekend.
Czytaj także: Wolff nie współczuje Vettelowi
W tej sytuacji powoli maleją szanse Kubicy na pozostanie w F1 w roku 2020. - Nadal ma czternaście wyścigów, by udowodnić, że zrobił postępy. Wydaje się jednak, że to złudna nadzieja dla polskiego kierowcy, ale też i Williamsa - podsumował Horton.