Lewis Hamilton stracił panowanie nad samochodem w czwartym zakręcie i uderzył w umiejscowiony tam pachołek, po czym jego Mercedes zaczął sunąć bokiem po asfalcie. 34-latek nie uszkodził swojej maszyny i po chwili powrócił na tor.
Hamilton zrobił to jednak na tyle nierozważnie, że wyjechał tuż pod samochód nadjeżdżającego Maxa Verstappena. Holender spanikował i sam wjechał na krawężniki, unikając kontaktu z Brytyjczykiem.
Czytaj także: Williams nie dyskryminuje Kubicy
Sprawą zajęli się sędziowie, którzy porozmawiali z kierowcami i postanowili odstąpić od ukarania Hamiltona.
"Obaj kierowcy zgodzili się, co do tego, że sytuacja nie była niebezpieczna i nie zepsuła występu Verstappena w drugiej sesji treningowej. Podzielili też pogląd, że Hamilton miał ograniczoną widoczność w zakręcie i starał się wrócić na tor z minimalną prędkością. Analiza wideo wykazała też, że Hamilton spojrzał dwukrotnie w lusterka zanim wrócił na tor" - czytamy w komunikacie sędziów.
Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że w Grand Prix Kanady doszło do podobnego incydentu pomiędzy Sebastianem Vettelem a Lewisem Hamiltonem. Wtedy na Niemca nałożono karę z powodu niebezpiecznego powrotu na tor. Zadecydowała ona o tym, że Vettel przegrał wyścig na torze im. Gillesa Villeneuve'a.
Czytaj także: Koniec sprawy Vettela. Hamilton zachowa wygraną w Kanadzie
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu