W środę Rich Energy za pośrednictwem specjalnego komunikatu poinformowało o zerwaniu umowy sponsorskiej z Haasem. Kolejnego dnia do gry wkroczyli akcjonariusze firmy produkującej energetyki, którzy ogłosili, że odpowiedzialność za oświadczenie ponosi szef Rich Energy William Storey, a oni sami nie mieli pojęcia o jego działaniach.
O ile akcjonariusze nadal chcą współpracować z Haasem i promować się poprzez Formułę 1, o tyle Storey ma inne zdanie na ten temat.
Czytaj także: Robert Kubica szczerze o swoich ograniczeniach
"Ostatnie oświadczenie mniejszościowych akcjonariuszy Rich Energy jest śmieszne. Wszystko po to, by przypodobać się Red Bullowi i Whyte Bikes. Próba zamachu pałacowego się nie powiodła. Nadal mam kontrolę nad Rich Energy i posiadam wsparcie kluczowych osób w firmie" - przekazał Storey w kolejnym komunikacie.
ZOBACZ WIDEO Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
Oświadczenie Storeya to odpowiedź na wcześniejszy komunikat akcjonariuszy, w którym skrytykowali oni szefa firmy. "Nieuczciwe działania jednej osoby wprawiły nas w wielkie zakłopotanie. Jesteśmy w trakcie legalnego procesu pozbawiania tej jednostki wszelkich praw. Może mówić same za siebie, ale nie przedstawia w żaden sposób stanowiska firmy" - napisano.
Tymczasem Haas szykuje się do występu w Grand Prix Wielkiej Brytanii. Na samochodach i kombinezonach kierowców w najbliższy weekend nadal mają widnieć logotypy Rich Energy. Zespół twierdzi też, że producent energetyków pozostaje jego sponsorem tytularnym, a współpraca nie dobiegła końca.
Czytaj także: Robert Kubica nie straci miejsca w Williamsie
Haas odmówił jednak skomentowania najnowszego komunikatu Storeya.
Rich Energy ma nie najlepszą opinię w świecie F1 od kilku miesięcy (czytaj więcej o tym TUTAJ). Firma m.in. przegrała proces sądowy, w którym udowodniono jej, że splagiatowała logo Whyte Bikes, producenta rowerów.