Kierowcy Formuły 1 wzięli sprawy w swoje ręce. Po Grand Prix Wielkiej Brytanii Lewis Hamilton i Valtteri Bottas wprost powiedzieli o tym, co myślą o wpływie polityki i pieniędzy na jakość ścigania w F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ). Zawodnicy chcą mieć też większy wpływ na tworzące się przepisy.
Gdy ostatnio w Paryżu dyskutowano o przyszłości F1, na spotkanie z przedstawicielami FIA i Liberty Media wybrali się Lewis Hamilton, Nico Hulkenberg oraz Alex Wurz (szef Stowarzyszenia Kierowców F1).
Czytaj także: Szef Haasa zapowiada zmiany
Kolejne zebranie ws. nowych przepisów zaplanowano na 23 lipca w Genewie. Wiadomo już, że we wtorek w Szwajcarii pojawi się Romain Grosjean, który na co dzień jest dyrektorem Stowarzyszenia Kierowców F1. Chęć uczestniczenia w spotkaniu zapowiedział też Sebastian Vettel.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Polski: Habaj najlepszy w RSMP. Marczyk nadal liderem mistrzostw
- Nie otrzymuję za to pieniędzy. Stowarzyszenie nie płaci mi za to, że jestem jego dyrektorem. Jestem jednak dumny z mojej roli. Robię tyle, ile mogę, chociaż zajmuje to sporo czasu - powiedział "Motorsportowi" Grosjean o swojej pracy w stowarzyszeniu.
- Mam rodzinę, Wurz prowadzi swój biznes i też nie może jeździć na każde spotkanie. Jeśli jednak my, kierowcy, będziemy trzymać się razem, to możemy zdziałać więcej. Fajnie, że Nico i Lewis wpadli na ostatnie zebranie, bo ja nie mogłem po włamaniu do mojego domu. Mam nadzieję, że ostatecznie Sebastian dołączy do mnie we wtorek. A przy kolejnej okazji pojawią się inni kierowcy - dodał Grosjean.
Stowarzyszenie Kierowców F1 zamierza przedstawić swoją wizję przyszłości Formuły 1. - Mamy swój program. Mamy punkty, o których już rozmawialiśmy. Wiemy czego chcemy. Niektóre nasze propozycje są podobne do tych, które można było usłyszeć w Paryżu. Inne wymagają pytań i dopracowania. Dlatego działamy. Jako kierowcy, jeśli coś proponujemy, to chcielibyśmy wiedzieć czy jest to realne, a jeśli nie, to dlaczego - wyjaśnił kierowca Haasa.
Pozytywne wrażenia po pierwszym spotkaniu w Paryżu ma też Hulkenberg. - Dobrze, że zostaliśmy przyjęci z otwartymi ramionami. Mieliśmy coś do powiedzenia i to zrobiliśmy. Chcemy przyczynić się do tego, by ten sport szedł naprzód, by był bardziej atrakcyjny, by gwarantował lepsze show - stwierdził kierowca Renault w rozmowie z "Motorsportem".
Czytaj także: Życiowy wynik Gosi Rdest w W Series
- Musimy otrzymywać informacje zwrotne, w odpowiednich momentach przekazywać swój punkt widzenia. Jeśli ktoś coś proponuje, mamy prawo powiedzieć swoje zdanie. W przeszłości kierowcy nigdy nie stali na czele F1 i myślę, że nie powinni! Jednak warto nas słuchać. To my jeździmy samochodami. Nie zawsze na spotkaniach będą pojawiać się ci sami zawodnicy, ale ich opinie mogą być konstruktywne - podsumował Hulkenberg.
Panie Kuczera tytuł jak z Trbuny Ludu ....
Jeszcze parę lat i w F1 będą się "ścigały" pojazdy autonomiczne.
Elektryczne oczywiście :)